- Kupiłeś pieluchy?... Mogę podrzeć prześcieradło na pieluszki, ale pamiętasz, ile czasu szukaliśmy prześcieradeł na nasze łóżko?... Uparłam się, że duże łóżko, bo Ty uznałeś, że nie możemy dzieciaków do ich łóżek przywiązywać, to się do naszego przywiązały... I tak śpię z głową na stoliku nocnym... Miałam ci coś powiedzieć, ale mnie zagadałeś... Acha, kup oliwę. Pieluchy? No tak. Faktycznie. Jest tylko kilka sztuk. Dobrze, że pomyślałeś.
Il. Lotta Geffenblad "Kamyki Astona" Wyd. EneDuerabe |
Może czas się wreszcie przyznać. Ja: matka czworga, żona jednego (czasem zwanego Jedynym: "Pamiętałeś! Kupiłeś! Co ja bym bez Ciebie zrobiła! Jedyny mój!!!") jestem zakupoholiczką. Teoria mówi, że miało mi ulżyćpo tym wyznaniu, ale... Może jak postawię siaty na blat...
- Mamooooo, nie ma już mojego płynu pod prysznic!- wrzeszczy MŁODSZY z łazienki.
- Już zapisuję. Dzisiaj umyj się tym NAJMŁODSZEJ.
- Ale ona ma specjalny, na suchą skórę, a ja nie mam suchej.
- Ale jeśli raz się tym płynem umyjesz, nic się nie stanie.
- No nie wiem, może mi się skóra rozpuści...
- Umyj się moim.
- Będę pachnieć jak mama. Trochę głupio.
- Zaraz cię wsadzę do zmywarki.
- Nie wsadzisz? Mówiłaś, że skończyły sie tabletki do zmywarki.
Próbuję do sprawy podejść analitycznie:
- Jutro robimy zakupy papiernicze. Komu czego brakuje?
- Zeszyt w kratkę.
- Dobra, sześć zeszytów w kratkę.- zapisuję.
- No to jeszcze w linie.
- Też nie masz?
- Mam, ale tylko cztery, a w kratkę będę za chwilę miał aż sześć to sobie pomyślałem, że...
- Nieważne. Coś jeszcze?
- NAJMŁODSZA, mówiliście, że nie macie już plasteliny.- przypomina sobie STARSZY.
- Ale plastelina nie jest z papieru.
- Ale ty jesteś głupia! Plastelina jest "papiernicza" jak zeszyty, bloki, farby, ołówki,...
NAJMŁODSZA marszczy się cała, zaraz wybuchnie:
- Ja nie chcę papierowej plasteliny! Chcę plastelinową plastelinę!
Buuuuuum!
- A ołówki? STARSZY, masz jeszcze ołówki?
- Mam, pół.
- I myślisz, że to ci starczy do zapisania tych sześciu zeszytów w kratkę?!- Tracę nad sobą kontrolę. Pomocy.
- To kup tylko dwa zeszyty w kratkę! ... Auuuuua! Żartowałem!!! Nie musiałaś we mnie rzucać długopisem!
- Musiałam, uwierz mi, musiałam.
Dwa dni później, na szczęście rozpakowałam już zakupy z warzywniaka, bo STARSZY tego rzutu mógłby nie przeżyć:
- Mamo, nie mam kleju.
- Wczoraj byłam w papierniczym... - cedzę przez zęby.- Pytałam... Nie mówiłeś... Zużyłeś?... Klej... W jeden dzień?!
- Nieeee. Ja nie miałem już kleju od dwóch tygodni, ale teraz i Jaśkowi się skończył. Rozumiesz? Teraz moja kolej, żebym miał klej w piórniku. Tak się dogadaliśmy, żeby nie trzeba było tyle dźwigać. Muszę na jutro mieć klej.
I tak jest codziennie. Jak już udało nam się skompletować krótkie spodenki, czapki z daszkiem to przyszła jesień, a po chwili jest już czas na kupowanie szalików, kurtek, śniegowców... STARSZEMU nagle przetarły się wszystkie skarpetki, MŁODSZY potrzebuje do przedszkola bibułę w kolorze zielonym (I co z tego, że mam niebieską i żółtą?! Zmieszać się nie da. Próbowałam, wierzcie mi.), NAJMŁODSZA zgubiła wszystkie spinki do włosów.
Lodówka, podejrzewam, sama pożera wszystko, co do niej wpakuję. Bo jak nie lodówka to kto?!
- Mamo, nie ma drugiego jagodowego jogurtu!
- Weź inny.
- Ja wziąłem jagodowy, ale NAJMŁODSZA chce też jagodowy.
- NAJMŁODSZA, weź sobie inny.
- Dlaczego ja??!! Chciałam jagodowy!!!
- To ja mamo wezmę truskawkowy i się podzielimy: po pół jagodowym i po pół truskawkowym.
- Dobry pomysł.
Po pięciu minutach schodzę na dół. MŁODSZY i NAJMŁODSZA stoją z głowami w lodówce.
- Co wy wyprawiacie? Zamknijcie tę lodówkę! Wszystkie pingwiny pouciekały. Przeziębicie się. Sople zaczną zwisać z szafek.
- Ale nie ma truskawkowego. Teraz wyliczamy między brzoskwiniowy i wiśniowym. Już raz wyliczyliśmy wiśniowy, ale wolelibyśmy brzoskwiniowy więc wyliczamy jeszcze raz. Ene due rabe...
Następnego dnia, uwierzcie mi, w lodówce są tylko jogurty jagodowe, ale STARSZY... nie lubi jagodowych:
- Mamo, dasz mi kasę na jogurty?
- Ale przecież są.
- Tylko jagodowe. Ja chcę inny, a MŁODSZY chce truskawkowy, skoro już idę to mu kupię.
- Nie ma chleba. Iść do sklepu?
- Nie, usiądź. Upiękę bułki na śniadanie... Kurcze, nie ma drożdży. Pójdziesz do sklepu?
- Kupić coś jeszcze?
- Jak już idziesz to... Poczekaj, gdzieś tu powiesiłam listę.
Rozglądam się po drzwiach lodówki. Obrazek MŁODSZEGO, rachunek za przedszkole, zaproszenie na spotkanie świąteczne u NAJMŁODSZEJ, rachunek, lista zakupów!
- Ale gogli to ja raczej w spożywczym nie kupię.
- Cholera! To lista zakupów na narty... Tu masz.
- Rany! To ja może samochodem podjadę.
- A może lepiej, żeby pani przyszła z dzieckiem przymierzyć ubranka... Proszę pamiętać, że nie przyjmujemy zwrotów bez metek i paragonu.
Dopiero po chwili dociera do mnie, co "Sprzedawca. W czym mogę pomóc?" do mnie mówi. Na ladzie leżą skarpetki, koszulki, spodnie, piżamy w czterech różnych rozmiarach.
- Mamooooo, kończy mi się...- Zwariuję, zaraz zwariuję!- ... bateria w telefonie. Gdzie jest ładowarka?
Ufffff...
Przed nami przedświąteczny szał zakupów. W szufladzie komody czekają dodatkowe cztery listy zakupów zwane Listami do Świętego Mikołaja. Ale co to dla nas... Mamy wprawę!
I nigdy nic nie brakuje na listach zakupów? Bo ja to, choć mam tylko 3 samce w tym 2 szczurze, to potrafię zapomnieć czegoś zapisać na liście. ;) Ale sobie STARSZY wymyślił z tym klejem. ;) A to na końcu z sklepie odzieżowym rozbroiło mnie totalnie. :D
OdpowiedzUsuńZawsze czegoś brakuje. Do tego wszystkiego lista staje się nieaktualna w pięć minut, a to ktoś coś wyje z lodówki, a to zgubi, zniszczy...
UsuńU nas jest podobnie i z niczym nie nadążamy :)
OdpowiedzUsuńZatem do klubu zabieganych ZAKUPOHOLIKÓW przyjmuję! ;)
UsuńJa tworzę wspaniałe, szczegółowe listy zakupów, w kilku egzemplarzach czasem. Zawsze zapominam zabrać je ze sobą na zakupy...
OdpowiedzUsuńŻeby się nie zniszczyła, w kieszeni nie pogniotła. Bardzo dobrze. Listów zakupów lepiej jest na lodówce! ;)
Usuń