Piszę już dzisiaj, bo przecież jutro mogę nie mieć czasu. Od trzech miesięcy wszystko robię "na zaś", "na wszelki wypadek już teraz", bo może to już, bo może to TO...
STARSZY miał koszulę wyprasowaną na tydzień przed galowym koncertem. Worki przedszkolne MŁODSZEGO i NAJMŁODSZEJ od piątkowego wieczoru czekały na korytarzu. Wszystko posprzątane, poprane, popodpisywane, sprawdzone, przytulone, otulone, wycałowane na zapas, na zaś. Tak oto zaczęły się rządy KROPKI: Czuwajcie, pilnujcie, nie znacie dnia ani godziny. (Już znamy: 29 września, godzina 23.00)
KROPKA ma dzień na spanie i dzień na "nie". Ma ochotę na trzygodzinny sen, albo kilkuminutową drzemkę. W wózku zaśnie, albo nie.
Czuwaj, pilnuj, a ja i tak w najmniej sprzyjającym momencie zaleję Ci ramię mlekiem, każę pieluchę zmieniać na tylnym siedzeniu samochodu albo kilka razy w środku nocy. Gdy już ścierpnie Ci prawa ręka, przełożysz mnie do lewej. Wieczorami, gdy już nie będziesz miała na nic sił, uraczę Cię moim "aguuuuuu", nie dam się opuścić ani na minutę, ani na krok.
Czuwaj, pilnuj, zaliczaj kolejne bazy. Nim się obudzę spróbuj obiec całe boisko: pralnia, pokoje na górze, kuchnia, łazienka (skoro już koniecznie musisz się wykąpać). Nie zdążyłaś! Nie liczy się, nie spłukałaś jeszcze głowy z piany, a ja już zaczęłam płakać. Punkt dla mnie!
Czuwaj, pilnuj, ROZPIESZCZAJ. Rozpieszczaj jak troje przede mną. Przytulaj, otulaj, całuj na zapas, na zaś. Dziel czas na czworo, uwagę nastrój na kilka częstotliwości jednocześnie. Zaliczaj kolejne bazy, kolejne uśmiechy, słowa, miny, kolejne dni i tygodnie, bo ja mam już dwa miesiące, tak niewiele czasu nam zostało... ;)
"Czasem, gdy śpisz, patrzę jak śnisz"
"KIEDYŚ"
Alison McGhee, Peter H. Reynolds
(Wydawnictwo Egmont)
(OBRAZ = SŁOWO)
I na koniec dwa zakończenia do wyboru:
1. wersja "na łezkę wzruszenia" acz zmyślona (niepoprawnie sielankowa)
I co ja teraz robię? Spieszę się. Nad łożeczkiem KROPKI siedzę i spieszę się, napatrzeć się muszę, nawdychać. Mam tak niewiele czasu nim z tego śpioszka wyrośnie, z tego łóżeczka, z tego domu...
2. wersja do bólu realistyczna (gdy pierwsza nie do zrealizowania)
Dopisuję ostatnie słowa z KROPKĄ przewieszoną przez ramię i spieszę się. Spieszę, bo kręci się to to potwornie, bo spać mi się chce przepotwornie, bo...
... i zasnęła w pół słowa ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym, oj chciała... I chodziła z KROPKĄ przerzuconą przez ramię, chodziła cichutko by reszty potworów nie pobudzić. ;)
UsuńEh, wesoło masz. A jak reszta, cieszy się z Kropki? Cieszę się, że w końcu piszesz, bo byłam ciekawa co tam u Was. :)
OdpowiedzUsuń"Mamoooo, teraz ja miałem rozmawiać z KROPKĄ! On mi się wtrącił i teraz na niego patrzy!" Ja mogę się nią zająć, gdy ma kupę. ;) Cieszą się, cieszą, potwornie! Musiałam ogarnąć rzeczywistość, poukładać, nauczyć liczyć do czterech i... zatęsknić za pisaniem. :)
UsuńMiło znów Was czytać :) Witamy i pozdrawiamy KROPKĘ. Pozdrawiamy tym radośniej, że Brat też z 29 września. Trzy (już!) lata temu. Z łóżeczka już wyrósł.
OdpowiedzUsuńNam miło, że Ktoś czyta! KROPKA nigdy nie urośnie, nie wyrośnie, nie dorośnie. Nigdy, nigdy, nigdy! ;)
UsuńNo, jasne.W końcu mała kropkowa zmiana się w życiu pojawiła. :)
Usuń"Nigdy, nigdy, nigdy! ;)"....
UsuńNapisałam, że wyrósł. Nie napisałam, że mimo to wiąż w nim śpi. I teraz się poważnie zastanawiam, czy to, że wciąż śpi w nim, to rzeczywisty brak naszego czasu na reorganizację, brak czasu pana stolarza na budowanie nowego łóżka, brak organizacji jakotakiej wszystkiego dookoła, czy też zaklinanie Nigdy, nigdy, nigdy! ;)