"Jaś dostał trzy cukierki, a Ania dwa. Ile razem mają cukierków?"
- To niesprawiedliwe! Dlaczego Ania ma mniej cukierków? Niesprawiedliwość! Gdybym był Jasiem to bym jednego cukierka podzielił. Odgryzłbym pół, a drugie pół dał Ani. No chyba że Ania nie chciałaby takiego pół-gryźniętego cukierka... Albo się ma po równo cukierków, albo się nie rozdaje wszystkich... Najlepiej jest mieć wszystkiego po parzyście. Nieparzyste są pechowe i niesprawiedliwe. Pięć cukierków!? I trzeba potem odgryzać, a nie zawsze wyjdzie po równo i nie każdy lubi takie odgryzione pół... A najgorsze... Najgorsze to jest... jak są różnych smaków. Wtedy to jest dopiero niesprawiedliwie!
MŁODSZY odrabia lekcje dwa razy dłużej niż STARSZY. Może STARSZY już tyyyyyyyle wie! Może STARSZY już wie, że nie ma co kombinować, myśleć. Jest zadanie, trzeba zrobić. Szybko, zgodnie ze wzorem, zgodnie z kluczem. Klucz, egzaminy, testy wyboru, sprawdzian. Zaznacz, uzupełnij, uzasadnij w dwóch zdaniach, nie kombinuj. A że niesprawiedliwe, że cukierków za mało...
- Mamooooo, nie wymyślaj. Zrobiłem, spakowałem, po sprawie.
- MŁODSZY, daj spokój. To przecież nie o to chodzi. Narysuj coś łatwego. Nie podpisuj. I tak pani nie ma czasu każdego z Was pytać: "A kto to? To Twoja ulubiona postać? A z jakiej książki?". Przejdzie, machnie ptaszka i pójdzie dalej.
MŁODSZY wisi nad zeszytem ćwiczeń. Gumka. Ołówek. Gumka. Ołówek. Temperówka. Ołówek. Gumka. STARSZY, snuje się po domu, bo on już wszystko zrobił i próbuje uratować weekend MŁODSZEGO.
- Znowu mi nie wyszło!!! Głupie to jest!!!
- Mówię Ci, wyluzuj! To jest zadanie domowe, a nie konkurs plastyczny.
- Muszę mu namalować wielki brzuch, ale nie może wyglądać jak pszczoła!!!!!!!
- Jego ta szkoła wykończy. On niczego nie rozumie. Mamo, wytłumacz mu.
Patrzę na STARSZEGO (ponad pięć lat szkolnego doświadczenia, "po co mi to?!" "i tak będzie test wyboru", "dzisiaj matmę robi Jaśko") i MŁODSZEGO (łzy w oczach, gumka, ołówek, temperówka) i chcę już powiedzieć: "MŁODSZY, STARSZY ma rację. Maźnij, pokoloruj ciut i uciekaj do zabawy. Szkoda życia!", ale tego dowie się sam za kilka lat...
- Pomóc Ci? A może chcesz coś do picia?
- Chcę już to skończyć!!!!
Czuję się jak na polu minowym. I same czerwone przewody. Który przeciąć? STARSZY patrzy na nas z wysokości kuchennego blatu. Jest! Mam niebieski! Ciach:
- Miałeś tam nie siadać!!! Zobacz! Rozlejesz zaraz!!! Zejdź!!!
- Wy oboje z powodu tej szkoły zwariujecie.- STARSZY siedzi, gdzie siedział, mi nie pomogło, bomba tyka.
- MŁODSZY...
- MŁODSZY...
- Rozpraszacie mnie!!! Nie mogę się przez Was skupić!!! Znowu mi nie wyszło!!! Zaraz wywalę to wszystko do kosza!!!
20 minut poźniej z cieniuteńkiej, zdartej gumką kartki patrzy na nas pirat, nadal trochę podobny do pszczoły, ale za to SKOŃCZONY!
- I żeby tylko pani nie machnęła mu tego ptaszka na brzuchu pirata, bo jej MŁODSZY pokaże jak mu się czasem z piersi wyrywa! Szyby zadrżą...
- Pani przystawia stempelki.
- O rany... Będzie dym. Może ją ostrzeżesz przed lekcją.
- STARSZY, proszę Cię... Wszystko będzie dobrze. A Ty już wszystko zrobiłeś?
- Ta.
- A na sprawdzian umiesz?
- Ta.
- A pani oddała już pracę sprzed tygodnia?
- Ta.
- I co dostałeś?
- Ptaszka. - I STARSZY z dzikim rechotem ucieka do swojego pokoju.
Jeśli jeszcze kiedykolwiek wyrwie mi się jakiś zarzut pod adresem STARSZEGO... Że szkołę olewa, że leń, że się nie przykłada, że się ślizga...
- Mamo?
- O co chodzi, MŁODSZY?
- Jeszcze mam zadanie z matematyki. Pomożesz?
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pirata maluje MŁODSZY od kilku tygodni. Raz on bardziej pszczółkowaty, raz mniej... To pirat RABARBAR! Znacie? Bezsprzecznie zasługuje na osobny wpis. Może następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz