- I ty tutaj siedź, dopóki nie zjawi się yeti. Siedź i marznij. Nie ma zmiłuj. Chcesz spotkać yeti to siedź, a ja pójdę siku, a potem sobie chwilę poskaczę na trampolinie. Zawołaj mnie, jak przyjdzie.
- Aaa... Kotki dwa... Szarobure obydwa... Aaaaaaaaaaa...
- Hej. Zimno ci?
- Nie, bo jestem pod kocem, ale MŁODSZY powiedział, że mam marznąć, więc udaję, że jest mi zimno. Lepiej żebym udawała bez koca, ale wtedy nikt by się nie domyślił, że jest zimno i że można zmarznąć. Aaa... Kotki dwa... Muszę śpiewać, żeby nie zasnąć, jak tak czekam i czekam...
- Na yeti?
- Tak. Przyjdzie, zawołam MŁODSZEGO i zrobimy mu mnóstwo zdjęć do gazety!
- Do gazety?
- Tak! Żeby wszyscy wiedzieli, że yeti istnieje. Bo nikt mamo nie wierzy w yeti. Wszyscy wpadają w te wielkie ślady, ale nikt nie wierzy!!! Dziwne, prawda? I w smoki, i w ufoludki! Niedowiarki! Szkoda, że nie mogę poskakać razem z MŁODSZYM...
- Idź.
- Nie, bo się teraz bawimy.
- Czy ja wiem... On tam, ty tu...
- Bawimy się w czekanie na yeti.
- Ale ty czekasz, a on skacze...
- Bez sensu żebyśmy razem czekali. My nie umiemy razem siedzieć cicho. I yeti by usłyszał nasze gadanie i by uciekł... Ty ze mną teraz też nie gadaj!
- Widziałaś go?!- MŁODSZY przybiegł z ogrodu cały spocony.
- Nie.
- To teraz ja poczekam, a ty poskacz. Super zabawa, co?
- Ekstra! I wcale się dziś nie kłócimy!
"Julek i Julka"
Annie M.G. Schmidt, il. Friep Westendorp
Julek i Julka to dwoje około sześćdziesięcioletnich dzieci, czarno-białych (bardziej czarnych niż białych). Mniej więcej sześćdziesiąt lat temu na łamach jednej z holenderskich gazet zaczęły ukazywać się krótkie opowiadania autorstwa Annie M.G. Schmidt o dwojgu dzieci, zwyczajnych dzieci i ich całkiem zwyczajnej codzienności. Ilustracje do opowiadań, malowane grubą, czarną kreską (słaba jakość ówczesnego druku) malowała Friep Westendorp.
Krótkie historie (około 250 słów), tylko czerń i biel (bardziej czerń!). Mniej znaczy więcej. Cykl opowiadań o Julce i Julku nie tylko jest nadal znany i czytany, ale też nic a nic nie trąci myszką (czarną myszką?!). Może to zasługa tematu? Dzieci wszak kłóciły się tak samo kiedyś, jak i dziś, bawiły tak samo, psociły tak samo...
- Czarne głowy mają i ciało też.
- Mówi się afroamerykańskie, a nie czarne, bo się obrażają.- MŁODSZY poucza, bo on wie, jest pewien, że wie.
- Tak się na pewno nie mówi, bo to za trudne słowo. Są czarne, bo nie mogą być białe. Na białe kartce tylko nic może być białe...- NAJMŁODSZA też wie, że wie i nie odpuści.
- Można by zrobić ramkę wokół. Wtedy białe w środku byłoby twarzą, a na zewnątrz niczym.
- Czarne są fajne.
- Ja to chyba już jestem za stary na te książki.
- Możesz udawać, że to mi mama czyta, a ty słuchasz tylko przypadkiem.
Przypomnieli sobie o mnie:
- Czytamy?
- Tak!
- A ja bardzo lubię te czarno-białe ilustracje.
- One są raczej czarne, a nie białe, mamo. Czytaj.
5. CzekoCzytanie
31 maja 2015, godz. 12.00,
CZEKOLADA CAFE ul. Żydowska 29 Poznań
Poczytamy, pooglądamy biało-czarne (bardziej czarne) ilustracje, a potem wspólnie się pobawimy. I nie będziemy się kłócić!
Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz