piątek, 6 grudnia 2013

JAK NIE ZŁAPALI ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

- Ale ja mam czyste.- NAJMŁODSZA wzruszyła ramionami.
Dopiero po chwili postanowiła wyrwać MŁODSZEMU szczotkę. MŁODSZY zaczynał właśnie czyścić kalosze:
- Im więcej butów poustawiam, tym więcej dostanę prezentów... Szkoda, że nie mogę się zamienić z tatą. On to ma buty na wielki prezent!
STARSZY nie wierzy w Świętego Mikołaja, o czym głosi z dumą i często. Jeszcze rok temu trochę wierzył, ale dorósł, wyrósł i chce by o tym cały świat się dowiedział, albo chociaż mama. W Świętego nie wierzy, ale rodziców dobrze zna i wie, że w wyczyszczone but nic nie włożą. A nuż, a widelec, porwał ich świąteczny szał i dostanie elektryczne skrzypce, tablet (ten najnajnowszy) i longboard. Wyczyścił jeden but. Jutro będzie dziwnie wyglądał w prawym bucie jakby bardziej, o kilka tonów jaśniejszym...
(Gotowy rys psychologiczny całej trójki, wystarczyło kazać im buty wyczyścić.)

A potem się zaczęło. Skoro Święty Mikołaj przyjdzie...
- Przyjedzie! A może nawet przyleci! A nie przyjdzie!
- Przyjdzie! Już tak napisałem. Wiesz jakie to męczące, tak pisać i pisać?! Nawet jeśli przyleci, to potem musi kawałek przyjść, po schodach przyjść.
- A może wjedzie po poręczy!- NAJMŁODSZA zaczyna przypominać natrętną, bzyczącą muchę.
- Mamooooooo, ona mi się psoci! Nie umie pisać, a się mądrzy!

O czym ja? Aha! Skoro już Święty Mikołaj przy...coś tam, to możnaby go złapać w zasadzkę!
- Nadepnie na pierdziawkę, a on jest gruby, i ja się wtedy obudzę, zrzucę na niego swoją pościel i jest nasz!
Od drzwi wejściowych, aż na samą górę do sypialni MŁODSZEGO i NAJMŁODSZEJ prowadziły strzałki, co by Święty do zasadzki trafił. 
- Mamoooo, nie mogę znaleźć końca.
- Początku.
- Końca.
- Początku.- bzzzzzzyczy NAJMŁODSZA.
- Końca!!! Chyba sam wiem, czego nie mogę znaleźć.
- Ale o co chodzi?
- Taśma klejąca. Zginął mu początek.
- Koniec! Koniec mi zginął!!! Jeszcze tylko jedną strzałkę przykleję i zrobione.

Nie, dzieciaki nie miały żadnych złych zamiarów. Tyle lat zapraszali, prosili, by choć na chwilkę się u nich zatrzymał, pokazał tylko, mignął, i nic. Jak nie dobrowolnie to podstępem go zatrzymają, ale Mikołaj nie będzie się nudził.
- Ja mu zaśpiewam tę piosenkę z przedszkola, a Ty mu przeniesiesz wtedy makowiec i mleko. Mikołaj uwielbia jeść. Potem go zapytamy o warsztat, sanie, renifery! I jutro w przedszkolu opowiem wszystkim. Będę specjalistą od Świętego Mikołaja.

- A ja mu dam jeszcze prezent i kartkę z życzeniami. Może dostanie od Gwiazdora rakietę, którą mu życzę! No, a jak da nam prezenty to go puścimy...
- Jak będziemy mili to może dostaniemy nawet prezenty, o których zapomnieliśmy, żeby o nich napisać!
- A może nawet te, których nie chcieliśmy!!!

Prezent dla Świętego Mikołaja, owinięty czerwonym papierem, obwiązany czerwoną wstążką wsadzili do buta MŁODSZEGO, z racji braku buta Mikołaja.
- Mikołaj lubi czerwony kolor, bo ma całe czerwone ubranie.
- Nie wiem... Może mama mu takie kupiła...- NAJMŁODSZA dobrze pamięta wszystkie różowe sukienki na wieszakach w sklepie, i nie różowe na wieszaku w jej szafie. Ech...

Żeby mieć większe szanse na złapanie Świętego Mikołaj, lepiej nie zasypiać. Udawać trzeba, oczy mrużyć, chrapać głośno i:
- Mamoooo, on chyba już nie przyjdzie. Zaraz się noc skończy.
- Mamooooo, sprawdzisz czy pierdziawka działa?
- Mamoooo, to Ty jesteś w łazience czy Mikołaj?

Święty Mikołaj na szczęście cierpliwy jest jak rodzice. Gdy dzieciaki w końcu zasnęły, nagryzł makowca, mleko wypił, rysunki i czerwony pakunek zabrał, na pierdziawkę nadepnął, prezenty i list zostawił. 

O drugiej w nocy przyszedł, przyleciał(?), przy... coś tam MŁODSZY.
- Mamo, już był! Już był! 
- Śpij, śpij, proooooooooszę.
- A mogę z Wami?
- Mhmmmmm...
O czwartej nad ranem STARSZY ruszył na rekonesans. Obok buta MŁODSZEGO znalazł książkę, nowy tom serii, z której wydawało mu się, że już dawno wyrósł. Czytał do piątej, żeby zdążyć nim MŁODSZY się obudzi i wyrwie mu swój prezent z rąk.

STARSZEGO rano nie dało się obudzić. No dobra, po mikołajkowej dłuuuuugiej nocy, nikt nawet nie próbował. Przespaliśmy pierwszą lekcję w szkole.
I zapomnieliśmy, a właściwie Święty Mikołaj zapomniał, o dziecku zapomnieliśmy!
- A co KROPKA dostała?
- Yyyyyyy... Sukienkę, sukienkę dostała. Już schowałam do szafy.
- Pokaż.
Wyjęłam z szafy sukienkę po dwuletniej kuzynce, której żadne z dzieciaków wcześniej nie widziało. Tak, mam wyrzuty sumienia. Mogłam jej chociaż paczkę pieluch kupić... 

- Znowu nam się nie udało...
- Może za rok...
- Chyba, że już przestaniemy wierzyć, jak STARSZY...

1 komentarz:

  1. Hehe. Dobre. Biedna KROPKA. A ja widziałam jak mikołaj wrzucał nerwowym rzutem, żebym nie zobaczyła, bo już się kręciłam po mieszkaniu z rana słodycza do mojego buta. ;) No, bo ja wierzę w świętego mikołaja. ;)

    OdpowiedzUsuń