CZYTAMY: "KAPSELEK" Kamil Niewiński
A wszystko zaczęło się od podróży z lupą po lilipucim świecie kapselka (wystawa "Kapselek od kuchni" w ramach Biennale Sztuki dla Dziecka). Mini książki ustawione na nieco większym regale w pokoju wielkości pudełka po butach. Co ja będę wyliczać, było tam wszystko, tylko maleńkie, tyciuchne, tyciutenieczkie. STARSZY, on też kiedyś był tyci, uwielbiał takie małe przedmioty: samochodziki, zwierzątka, ludziki. Sam lepił z plasteliny biedronki nawet nieco mniejsze od tych, które siadały mu na rękach latem. Mini świat mógł być dzięki temu ogromny, a mieścił się na parapecie...
Przez lupę oglądamy kapselkowy świat, świat niczym z parapetu STARSZEGO, mieszkania Pożyczalskich czy podziemi Minimków. Uważamy, by niczego nie popsuć jakimś nieuważnym kiwnięciem małym palcem, dmuchnięciem, uciekającym zza ucha kosmykiem włosów.
Robert Romanowicz stworzył ten lilipuci świat, by go potem sfotografować, by stał się ogromnym światem po drugiej stronie zegara z książki "Kapselek" Kamila Niewińskiego.
W ręku trzymam książkę, do której zajrzymy po obejrzeniu wystawy. Czekam na to z niecierpliwością. Ten świat z kart książki nie da się zburzyć jednym nieostrożnym ruchem, nie będzie nas trzymać na odległość powiększajacego szkła, wpuści nas do środka, byśmy się poczuli jak u siebie... Taką mam nadzieję...
"KAPSELEK"
Kamil Niewiński, il. Robert Romanowicz
(Wydawnictwo TASHKA)
(OBRAZ < SŁOWO)
Zaczyna się dobrze. Mam wrażenie, że to będzie książka i dla STARSZEGO, i dla MŁODSZEGO, a NAJMŁODSZA też nudzić się nie powinna.
Autor wciąga nas w historię bez pytania, bezceremonialnie. Prowadząc narrację w drugiej osobie wciąga nas w akcję, czyniąc z każdego z nas bohatera książki. I to co na początku się sprawdza: znajdujemy w szafie pudełko, a w nim okazuje się mieszkać gadający kapselek, który opowiada nam swoją historię, zaczyna drażnić i moje dzieci/bohaterowie wbrew własnej woli protestują.
W świecie po drugiej stronie zegara, a może w środku zegara, bohater czyli ja/ty wraz z przyjacielem kapselkiem wędruje na chmurce, we wnętrzu góry, po tajemniczych pokojach, po morzu... Jesteśmy sterowani, prowadzeni, nie mamy nic do powiedzenia:
- Jak to ja? Dlaczego ja? Aha! Zapomniałem, że w tej książce tak jest. Ja bym tak nie zrobił.
- Mamo, to nie bardzo pasuje. Za każdym razem, gdy czytasz, że ja coś powiedziałem, albo zrobiłem mam wrażenie, że mnie ktoś oszukuje, albo gra mną w grę komputerową. Trochę bez sensu.
- A czy dziewczynka może być? Ja jestem dziewczynka, a nie chłopiec...
Historia? Mniej więcej tak: chłopiec/ja/ty słyszy kolejną kłótnię swoich rodziców, zaczyna płakać, z jego łez rosną Troski nucące bardzo smutną melodię. Chłopiec/ja/ty wędruje w świecie za zegarem, by znaleźć sposób na pozbycie się Trosk, Gniewu (przerażającego tajemniczego, który bohaterów/mnie/Ciebie próbuje dogonić) i uratowanie świata chłopca/Mojego/Twojego. Poznajesz/poznajemy Miłość, Wielkiego Pomysłodawcę, Wspomnienia, Opiekuna Map, Zabawki z Dzieciństwa (raczej nie Twoje, a na pewno nie moje, bo miałam zupełnie inne)...
Historia chwilami mało interesująca, przewidywalna i jakby niedopracowana. Najbardziej bawiło nas ze STARSZYM wyszukiwanie elementów z innych opowieści, szukanie nawiązań do znanych nam baśni, legend, a STARSZY na koniec uznał, że to dobry scenariusz na grę przygodową.
Lekturę umilały dialogi między chłopcem/mną/Tobą a kapselkiem. Uśmialiśmy się nie raz.
A ja? A ja będę lubić tę książkę za początek i zakończenie. Dzieciństwo, wspomnienia z lat młodości okazują się być najważniejsze, na tyle potężne by móc uratować walący się pod ciężarem kłótni, Trosk i Gniewu świat. I już wiem, dlaczego moje dzieciaki uwielbiają zbierać: ulotki, nakrętki, najlepki, zabawki, muszelki, patyki, rysunki (czytaj: wszystko). I już wiem, dlaczego ja czasem wyrzucałabym i wyrzucała... Nie mogę tylko pozbyć się wrażenia, że zrzucanie na dziecko trudów podróży po obcej krainie, w celu ocalenia świata niszczonego przez kłótnie rodziców, to chyba zbyt duży dla niego ciężar, zbyt wymagające zadanie, nawet jeśli wiąże się z rejsem żaglowcem z waty cukrowej...
Skłonność do zbieractwa nie tłumaczy chyba jednak gratisu/dodatku, który dołączony jest do książki. Każdy rozdział kończy się wyróżnionym graficznie fragmentem podręcznika/instruktażu "małego scenarzysty". Sam w sobie przydatny, ale po co tutaj, po co w tej formie? Nie wiemy. Po przeczytaniu pierwszego fragmentu, następne już pomijaliśmy. STARSZY wrócił do nich później. Kto wie... Może przymierza się do napisania scenariusza gry komputerowej na podstawie "Kapselka"?
Czy świat z książki "Kapselek" wpuścił nas do siebie. Tak, mieliśmy nawet wrażenie, że ciągnie nas na siłę do środka. Czy czuliśmy się jak u siebie? Chyba nie. Czy warto było przeczytać? Warto. Czy sięgniemy po tę książkę jeszcze raz? Raczej tak. Pooglądamy ilustracje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz