czwartek, 22 stycznia 2015

SOKOLOKO BŹDZIĄG GIGĄG

- Usiądę tym razem z przodu, bo muszę się trochę zająć KROPKĄ. Normalnie usiadłbym z tyłu, żeby maluchom nie zasłaniać... Dzisiaj. Tak wyjątkowo. 
MŁODSZY czuje się trochę jak intruz, trochę jak za duży i nie wypada. A ja wręcz przeciwnie! Dumnie, z KROPKĄ na rękach/za rękę wchodzę na spektakl dla najnajnów. Dobrze jest mieć KROPKĘ! Doskonałe alibi, dobry pretekst by usiąść w pierwszym rzędzie, wiercić się niecierpliwie przed rozpoczęciem, bawić jak dziecko w trakcie, pozostać ciut dzieckiem po.
Teatr Animacji w Poznaniu odmłodniał, wszak marchewka zdrowa i dobrze robi na cerę, i wypuścił młode liście, natkę zieloną. Spektaklem SOKO LOKO zainaugurowano działalność sceny najnajowej!

fot. Wojtek Wójcik (www.wojtekwojcik.com)
SOKO LOKO 
(Teatr Animacji)
reż. B. Bąblińska, M. Kabacińska 

Tytuł się rymnął...
- A dlaczego taki tytuł?
- Żeby się rymło. Musi się rymować, żeby wpadało w ucho i żeby pamiętać potem, na czym się było.
- Aha. Sokoloko, sokoloko. Nie wiem, czy zapamiętam. Może mi się potem nie zrymować, albo mi się zrymuje inaczej... Sokopoko, sokosroko daj oko, lokospoko euro koko. Najlepiej gdyby to były takie słowa, które się nie zrymują z niczym innym. Na przykład: bździąg gąg. 
- Bździąg pąg gigąg.
- Kiepski ten pomysł z rymowaniem. Trudno zapamietać. I nie wiesz, czy pamiętasz dobry rym, czy swój, czy może właśnie nowy wymyślasz.

- I jak Wam się podobało?
Mało błyskotliwe pytanie, to i odpowiedź...
- Spoko. A właściwie: soko. 
- Super! Mogłaby być druga część.- NAJMŁODSZA uwielbia tasiemce, części kolejne, i zapowiedzi, i ciągi dalsze, co nastąpią.
MŁODSZY błyskawicznie podchwytuje, ale ona ma łatwiej, jego dzieli od NAJMŁODSZEJ najmniej, niespełna dwa lata, ja zostaję daleko z tyłu.
- Por! Por jest ekstra, bo ma taką królewską grzywę i jest taki ważniak, drętwiak trochę, może nawet zarozumialec.
- A marchewka? Jaka jest marchewka?- Pociągnę za jęzory, to napisać będę miała o czym, rysy charakterologiczne warzyw mogłyby zainteresować amerykańskich naukowców.
- A to ty nie byłaś na tym spektaklu?!
- A może nie zroumiałaś?
- Marchewki są zawsze chętne do zabawy, ale zadziorne, stąd wynikają częste kłótnie.- Nie będą mi tu... Ja też się trochę znam.
- I mają dużo energii, i nigdy nie chorują. Choruje pietruszka, z nią jest gorzej, ale marchewka ma dużo witaminy C. - NAJMŁODSZA dopowiada.- I pryszczy nie mają marchewki, bo dobre są na cerę. STARSZY musi jeść dużo marchewki, albo niech sobie wyciska. 
- Nie wolno wyciskać!!! Brudzą się, potem się wygląda jak czarownica z brodawkami i jeszcze ten tłuszcz bryzga!!! Nie słyszałaś jak mama mówiła, żeby nie wyciskał??!!
- Ale marchewkę ma wyciskać, na sok ma wyciskać. Marchewka nie ma tłuszczu i bryzga na pomarańczowo. Ciężko potem schodzi. Też mama mówiła.

Uwaga, próbujemy wrócić do głównego wątku.
- A gdybyście tak mieli opowiedzieć o spektaklu tym, którzy na nim jeszcze nie byli? Tak trochę opowiedzieć, zachęcić.
- A nie mogliby pójść? 
- Mogliby, ale może im się nie chce wyjść z domu... 
- Zjedzą marchewkę, będą mieć energię i pójdą. 
NAJMŁODSZA postanowiła się nade mną zlitować:
- Są marchewki, i wyciskarka do marchewek. I są tacy aktorzy, którzy czasem są widoczni i nawet mówią i się wykrzywiają. A czasem woleliby być niewidoczni, żeby marchewek nie zasłaniać. I jest taka maszyna...
- Nie mów tego! Nie mów! To musi być zaskakujące zaskoczenie!
- Maszyny nie ma, ale jest zaskakujące zaskoczenie!- I NAJMŁODSZA spogląda z tym błyskiem w oku, który oznacza zaskakujące zaskoczenie, albo odnalezionego w kieszeni, nieco przybrudzonego miśka-żelka.

I na koniec (nie mylić z puentą).
- A jaka była marchewkowo uczta po spektaklu! Żałuj, że Cię z nami nie było! Tylko my będziemy mieli takie pomarańczowe kupy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz