- A może im trochę zostawimy? Jakby przyszli to będzie im przykro, że dla nich nie ma.
- No co Ty?! Cała miska nasza!
- A co oglądamy?
- Wybieraj.
- A jeśli wybiorę znów TO, to nie będziesz płakać, że chcesz coś innego?
- Nieeeeee... Uwielbiam ten film.
- Bo oni nie lubią i zawsze marudzą.
- Widzisz ich tu gdzieś?
- Nie.- I ten uśmiech od ucha do ucha, pierwszy raz.
Już po chwili znów daje o sobie znać nadzwyczajność sytuacji.
- Gdyby chiał usiąść, tu mu zostawię miejsce.
- Oni jeszcze długo nie wrócą. To jest Twoja połowa kanapy, a to moja.
- No dobra.- I znów ten uśmiech. To już drugi raz i jakby dłużej.
Trzeba przyznać, że film wybrałyśmy idealny na też nasz wieczór. Nikt nie przewijał "nudnych kawałków". Znamy go na pamięć więc mogłyśmy połowę przegadać. Nikt nas nie uciszał.
- Ale ona ma ładną sukienkę. Jak kiedyś będę szła na bal to taką kupimy, dobra?
- Koniecznie. I taką opaskę na głowę. Choć może w innym kolorze byłoby Ci bardziej do twarzy.
- Opaska jest na włosy, a nie do twarzy.
- Kiedy mówię, że byłoby Ci w czymś do twarzy, to znaczy, że to by do Ciebie pasowało, że ładnie byś w tym wyglądała.
- I musimy kupić nowe buty balowe dla mnie, bo te stare są już dla mnie nie do twarzy.
- Tak się nie mówi.
- Co się nie mówi? Zobacz! Ona się zaraz spóźni na bal!
- Poczekają na nią i jakie będzie miała wejście.
- Ale jak STARSZY się grzebie to mówisz, że nikt na niego nie będzie czekał. I będzie miał spóźnienie a nie wejście.
- Kochana, szkoła to nie bal...
- A w przedszkolu będzie bal. Dobrze, że przedszkole to nie szkoła. Skończyło się.- NAJMŁODSZA stuka w dno pustej miski.
- Jak zjemy więcej to będziemy musiały po filmie biegać wokół stołu przez pól godziny.
- Dlaczego?
- Żeby nam było do twarzy w naszych sukienkach.
- To nie jemy. Wolę sukienkę niż popcorn. A ona jest głupia, brzydka, potworna i ma brodawkę!
- Ropucha.
- Ropucha-brzydula-potwornica-paskuda. I tak krzywi buzię jakby jadła cebulę z cytryną.
Rechoczemy, turlamy się po kanapie, bo nic tak nie poprawia humoru jak paskuda w towarzystwie, choćby na ekranie.
- A kiedy oni wrócą?
- Pewnie już niedługo. Stęskniłaś się?
- Tylko troszeczkę... Bo moglibyśmy zrobić bal, ale nie mamy królewicza. MŁODSZY jest potrzebny.
- MŁODSZY woli być rycerzem.
- Ale jak tańczy to zostawia miecz na kanapie.
- Możemy same potańczyć.- proponuję.
- Ale to nie będzie prawdziwy bal.
- To będzie taki bal na niby, bal bez chłopaków.
- Bal bez siusiaków! Tańczymy! Ale zaraz wrócą, tak?
Wieczór bez chłopaków. Wieczór bez siusiaków. Babski wieczór. Zawsze za krótko, za rzadko. Zawsze kogoś nam brak...
hehe Mam podobnie. Jak są to marzę żeby ktoś ich przygarnął na 2 godzinki. Ale jak ich nie ma to jakoś tak cicho i nudno...
OdpowiedzUsuń