piątek, 18 stycznia 2013

JA TO SIĘ NIE ZNAM NA KINIE (i o filmie "HOBBIT" też)

OGLĄDAMY: "HOBBIT", "LORAX"

- Ale popcorn też dostaniemy?!
- Dostaniecie.
- A bilety?
- Ja zrobię, ale w którym chcecie rzędzie?
- Nie chcemy stać w rzędzie, będziemy siedzieć na kanapie. Zrób nam takie na kanapę.
- Ty to słyszałaś, mamo?! Oni się w ogóle na kinie nie znają!
- I zrobisz ciemno!
Siedzą, chrupią popcorn. Ja już czuję się jak w multi-super-kinie!
- Mamoooo, a film?!
No tak. W kinie jeszcze co niektórzy oglądają filmy.
- Mamo, Ty sie w ogóle nie znasz na kinie!

Maluchy, przekonane o tym, że dzieje im sie krzywda (wieczorem ze STARSZYM idziemy do kina, bez maluchów) zażądały domowej wersji kina, "ale takiego prawdziwego z popcornem!". I co ja robiłam źle?! Festiwal ALE KINO! z "prawdziwymi filmami" (to nasz najczęstszy powód wizyty w kinie) dzieje się w takim "prawdziwym kinie z popcornem", a że mama coś tam gadała, opowiadała "o małym kinie"... Mamy już tak mają, że gadają, a tu popcorn strzela! 

- Auuuuuuuuaaaaaa....- jęczę, ale nikt już mnie nie słyszy. 
Mogłabym wyć i wić się, mogłabym nawet paczkę żelków pożreć, głośno żując, mlaszcząc i szeleszcząc (paczką nie paszczą!) i... nic. Oglądają. Nic nie zdoła zakłócić odbioru. 
- Auuuuuuuuaaaaaa....- jęczę, z nadzieją, że może wytwórnie filmowe mnie usłyszą. 
Ja już mam dość, po 10 minutach mam dość, sztucznych, komputerowych postaci, które zamiast ołówkowych genów mają system zero jedynkowy,a w głowach pikselozę. Mam dość szaleńczego tempa, wrzasków i fabuły składającej się z samych punktów kulminacyjnych. 
- Auuuuuuuuaaaaa...
To boli. Za głośno. Za szybko. Miga. Wrzeszczy. 
- Ratunkuuuuuu!

- Mamo, możemy już iść.
A jednak ktoś usłyszał moje wołanie o pomoc. Maluchy zostawiamy pod opieką dziadka i "Loraxa". Auuuuaaaa. Dr Seuss nigdy by się na to nie zgodził! 

 
"LORAX" reż. Chris Renaud

- Mamo, Ty się w ogóle nie znasz na kinie.
Okazuje się, że się nie znam na filmowych kubkach z figurkami bohaterów superprodukcji. Nie znam sie na okularach, w których, jak się okazało, nie trzeba oglądać reklam.

Ja to się może i nie znam, ale najbardziej nieobyty z kinem okazał się mój tyłek. Auuuuuaaaaa.
- Zaczyna się! Super!
Spoglądam na zegarek. Pół godziny reklam za nami. Ja to się w ogóle nie znam na kinie. Teraz powinnam się poczuć pewniej. Przeczytaliśmy ze STARSZYM książkę. (Kto wie, może to ostatnia książka, którą czytałam mu na głos...) Przeczytaliśmy jesienią. Trochę mnie zdziwiło, że film mam oglądać kilkadziesiąt miesięcy dłużej niż czytać książkę, ale ja się na kinie nie znam. I oczywiście nie podejrzewam twórców o chęć naciągnięcia nas na kolejne bilety za rok i za dwa lata... Wierzę, że to wszystko dla wiernego oddania fabuły, ale ja to się nie znam na kinie więc pewnie znowu się wygłupiłam, jak z tymi okularami.

STARSZY jeszcze coś podszeptuje nim film wciągnąć go na dobre:
- Mamo, ale ten Bilbo to trochę inaczej wyglądał jak o nim czytaliśmy.
Tak to już jest... Nawet jeśli w książce, jak w naszym "Hobbicie", nie ma obrazków. (Takie książkowe czary. Trochę się na nich znam.) 

Nie czytałam "Władcy Pierścieni", ale może jeszcze kiedyś przeczytam ze STARSZYM, bo może "Hobbit" to jednak nie była nasza ostatnia wspólna lektura.... Nie oglądałam "Władcy Pierścieni", bo nie czytałam, takie mam zasady. "Hobbita" polubiłam bardzo, książka idealna do wspólnego czytania przed zaśnieciem. Przy boku dziesięciolatka smok ożywał, ogrów i trollów się bałam, Bilba polubiłam, Gandalfowi wierzyłam. Przy boku dziesięciolatka jakoś łatwiej uwierzyć w fantastyczne światy. 
Z filmu zapamiętałam trzy sceny: pieśń krasnoludów (wzruszyłam się, co tu dużo pisać), historię zapomnianej przez Bilba chusteczki (Bilbo, Bilbo, Ty nie masz zielonego pojęcia, co Cię czeka!) i pełne rozpaczy spojrzenie Goluma, który uświadamia sobie stratę pierścienia (teraz nie ma już nic...). Czy to mało, czy dużo jak na cały film? Nie wiem. Te fragmenty najabrdziej pasowały do naszego "Hobbita". Magiczne, a prawdziwe. 
Wyszłam z kina z bolącym tyłkiem, zmuszona tłumaczyć STARSZEMU wepchnięte do filmu elementy z "Władcy Pierścieni" (niech mi fani trylogii wybaczą) i zirytowana, że "Hobbita" nie zostawiono "Hobbitem", naszym "Hobbitem", opowieścią o wędrówce pełnej przygód, o poczciwym Bilbo, który staje się bohaterem, o niełatwym zwycięstwie, o sprawiedliwości, o magii, o... (jakoś trudniej mi się zbiera myśli, bo dziesięciolatka przy boku brak). 

 
"HOBBIT: NIEZWYKŁA PODRÓŻ" reż. Peter Jackson 

No i kto to widział, żeby w takim momencie przerwać?! 
- Mamo, jeszcze tylko trochę, bo ja muszę wiedzieć... Nie zasnę.... Proszę.
Ile razy czytałam o kilkanaście minut dłużej, o kilka stron więcej niż zdrowy rozsądek nakazywał, byleby tylko odgonić niebezpieczeństwo, wyratować książkowego przyjaciela z opresji, byleby tylko STARSZY mógł spokojnie zasnąć...

I kto to widział, żeby przerwać w takim momencie?! Przerwać na rok?! A STARSZY?! A może on teraz nie zaśnie?! 
Zasnął. Czytał książkę. A w naszej książce smok choć straszny zostaje pokonany...

W domu przeglądam filmy. Zostawiam na wierzchu tylko stare filmy Disney'a, kolekcję dla dzieci Gutek Film i animacje o polskich, ołówkowych genach gdzieś z Łodzi czy Bielsko Białej...
Może ja się nie znam na kinie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz