wtorek, 24 lutego 2015

A NIECH TO... SZCZĘŚCIE!

Tego dnia mieliśmy idealnie wszystko niezaplanowane. I mieliśmy szczęście! I koniecznie muszę przedstawić skład osobowy, bo niezwykły. Sezon urlopowy i grypowy był przyczyną zmian.
NAJMŁODSZA (lat prawie 6; nie wyjechała, chwilowo nie chorowała)
SĄSIAD-PRZYJACIEL (lat 7 i pół; nie wyjechał z MŁODSZYM, nie chorował, miała chwilę wolną i spędzał ją z nami)

Godzina 10.40
- Czy jeszcze są bilety? Na dziś, na gęś.
- Proszę przyjść przed spektaklem, może się coś z rezerwacji zwolni.
- Uda się ciociu! Uda się! Ja wczoraj znalazłem dwadzieścia złotych, a myślałem, że to dziesięć, a mama myślała, że nie zgubiła! Jestem szczęściarzem!
- Ja też mamo. Ja też!
- A ja wierzę! Jesteśmy szczęściarze!

Godzina 11.45
- Niestety... Chyba nic się nie da zrobić... Proszę jeszcze chwilę poczekać, ale... 
Czekamy my i jeszcze siedmioro szczęściarzy (a w każdym razie wierzą).

I tutaj od razu wtrącamy, bo przypisów nikt nie czyta, do końca tekstu nie wielu dociera: 
Nie polecamy ani my, ani Teatr Animacji, zawierzania jedynie własnemu szczęściu. 
Polecamy REZERWACJĘ BILETÓW!

Godzina 11.58
- Jesteśmy szczęściarze!!! Jesteśmy szcęściarze!!!

zdj. Bartłomiej Jan Sowa

A NIECH TO GĘŚ KOPNIE
reż. Marta Guśniowska
(Teatr Animacji w Poznaniu)

WIEK: M 

- I gęś była ze straconym sensem. To znaczy, że nie miała na nic ochoty. Chciała ze sobą skończyć. Ale nawet do tego zupełnie nie miała sensu! I był jeszcze lis, wilk, kury. One to były tylko na początku i potem już miały wolne. Nie do końca miały wolne, bo musiały potem być na oglądaniu. Oglądaliśmy je z bliska i można było pomachać marchewką.
- I jeszcze niedźwiedź i..., i ten z wiosłem na szachownicy.- dopowiada SĄSIAD-PRZYJACIEL.
- Wydr. 
- Wydr? A skąd wiesz?
- Gdzieś czytałam...
- I mrówki! Mrówki były fajne! A wiesz ciociu, że mrówki naprawdę są takie silne! Mogą podnieść tyle..., że chyba tyle kilogramów, ile ważą!
- A marchewka miała bardzo mało do grania. I aktorzy byli, ale nie chcieli żeby ich było widać. Trochę im nie wyszło. Wystawały im trochę ręce i kapelusze. Musieli przecież mówić i ruszać zwierzątkami! Taką mają pracę.- NAJMŁODSZA próbuje występować w roli eksperta. 
- NAJMŁODSZA, ale spróbuj sobie przypomnieć, czy patrzyłaś podczas spektaklu na aktorów czy na lalki?
- Lalek to ja tam nie widziałam.
- Na zwierzątka. Zwierzątka były lalkami. Teatralnymi lalkami.
NAJMŁODSZA nie wychodzi z roli, patrzy na mnie tak jak tylko ona potrafi patrzeć, gdy WIE:
- Lepiej chyba, żeby na nie mówić teatralne zwierzątka.
- No dobrze, ale... Pamiętasz jeszcze pytanie?
- Jakie?
- Na kogo patrzyłaś podczas spektaklu? Na gęś czy na aktorkę, która gęsią mówiła i ruszała?
- Chyba na gęś... Chyba... Ale był taki jeden aktor, który nie miał zwierzątka i na niego patrzyłam, chyba że go nie było to nie patrzyłam, bo ja...
- ... ja tak już mam, że jak patrzę to widzę.
- Co????
- Niiiiiic...
- A najlepszy to był nietoperz! 

(I tutaj reżyserka, o ile czyta, ale chyba nie czyta, ale gdyby czytała... I tutaj reżyserka kartkuje scenariusz, co to go sama wcześniej napisała. I blednie. Nietoperz???!!!)
A właśnie, że nietoperz. Najbardziej teatralne zwierzątko, bo przecież nie lalka!

- A jak wróci MŁODSZY to pójdziemy jeszcze raz na GĘŚ! Dobra?! Pójdziemy!- NAJMŁODSZA zgrabnie przeskoczyła z pytajników na wykrzykniki, bo ona przecież WIE.
- I znowu będziemy mieć szczęście!!!
- A może po prostu... bilety!

zdj. Bartłomiej Jan Sowa 

zdj. Bartłomiej Jan Sowa

zdj. Bartłomiej Jan Sowa



A słów kilka mogę dodać? Jest tu ktoś jeszcze?

Marta Guśniowska napisał świetną sztukę, inteligentną, dowcipną i po prostu ciekawą. Potem sama ją po mistrzowsku wyreżyserowała. To że aktorzy Teatru Animacji to wspaniali lalkarze, wiedziałam od dawna! Dobrze się bawiłam, śmiałam się, choć nikt nie próbował do mnie, dorosłego, puszczać oka, umilać mi czasu podczas spektaklu dla dzieci rubasznym rechotem. Dobrze opowiedziana historia, zabawa słowem, konwencją, postacie, których nie sposób nie lubić i przede wszystkim nie sposób w nie nie wierzyć.

-Ale wiesz mamo, że zwierzaki nie gadają i nie chodzą w płaszczach i kapeluszach?!
Prosił go ktoś, tu miało być już tylko... Ech... STARSZY, przemądrzalec, wściubinos, przez-ramię-zerkacz.
- Ale tu chodzi o prawdę wnętrza, że takie są prawdziwe w środku...
- Tego faktycznie już chyba nikt nie doczyta.
- Tak myślisz...
- Mhmmmm...

To ja jeszcze szybciutko: 
Muzyka, co grała nie tylko tło. Muzyka, co nie była łatwo-wpadającą-w-ucho-piosenką-klepanką-na-cztery. 
Lalki niewielkie, ubrane, że mrówka, przepraszam, mucha nie siada. Niewielkie, może właśnie po to by przykuć wzrok, by wzrokiem po całej scenie nie gonić. 
Lubię taki teatr. I wilka lubię baaaaardzo. I zajęczycę matkę raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa i jeszcze trzy... Ech...

- A jak ja mówię, że wszystko mi się podobało to fukasz, że to nie odpowiedź... A byłoby krócej, wyszłoby na to samo... I może by doczytali...?

4 komentarze: