niedziela, 8 lipca 2012

JA NIE CHCĘ IŚĆ DO PRZEDSZKOLA

- To jest sobota?- w końcu musiało paść to pytanie. Łazienka. Poranne mycie zębów.
- Nie, NAJMŁODSZA. Środa.
- Ja nie chcę iść do przedszkola.

NAJMŁODSZA opanowała dni tygodnia w... tydzień. Dokonała sztywnego podziału na SOBOTĘ i nie-SOBOTY.
W sobotę nie trzeba iść od przedszkola. (Niedziela? To ta "druga sobota".)

Niby przedszkole nie jest takie złe...
- Dzieci były?
- Były. Duuuuużo ...żanek. (I tu trzeba z kontekstu wywnioskować, czy chodzi o filiżanki, obwarzanki, a może koleżanki.)
- A co jadłaś na obiad?
- Zupę ...mańczową z ...karonem. Lubię ...mańczowy kolor!
- A zabawki były?
- Nie pamiętam...
- To pójdziesz do przedszkola i sprawdzisz..?
- To jest sobota?
- Nie.
- Ja nie chcę iść do przedszkola.



I tak znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Już po chwili MŁODSZY, zarażony przez siostrę, zaczął marudzić, że jemu też nie chce się iść do przedszkola. STARSZY (z wyjątkowo wyostrzonym poczuciem sprawiedliwości) dał do zrozumienia, że on w takim razie również zrobi sobie dzień wolnego, po męczącym poniedziałku i równie wyczerpującym wtorku. Zaczęło być niebezpiecznie.
Mogłam:
A) stanowczo, tonem nie znoszącym sprzeciwu powiedzieć: "Idziemy. Trzeba. Teraz. Naprzód."
B) usiąść z dziećmi na podłodze i rozpocząć tyradę: poczucie obowiązku, szkoła i przedszkole to miejsca bezpieczne i przyjazne dziecku, czas szybko minie itd.
C) dać się namówić na lody popołudniu; pozwolić MŁODSZEMU włożyć koszulkę z tygrysem, którą miał na sobie wczoraj i na której uwiecznione zostało całe wczorajsze przedszkolne menu; NAJMŁODSZEJ dać większy worek, by zmieściły się: książka, dwa pluszowe misie i nadmuchiwane rękawki do pływania (?); STARSZEMU wsunąć do kieszeni dwuzłotówkę na batona z automatu w szkole.

A kto jest bez winy niech pierwszy... No właśnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz