STARSZY wprawdzie nie ma czasu na poranną prasówkę przy kawie Ince, ale za to w samochodzie z uwagą przysłuchuje się serwisom informacyjnym, a jego dociekliwe i nieraz podchwytliwe pytania rozbudzają mnie nawet w wyjątkowo sennych ulicznych korkach.
- Mamo, a co to jest deficyt budżetowy?
- A jak przyjdzie kryzys to w supermarketach będzie tylko ocet, jak wtedy kiedy Ty byłaś mała?
- A jak wygląda ten kurek z gazem w Rosji?
(O tym jak odpowiadać na tego typu pytania i mieć jeszcze siły na cały dłuuuuugi dzień może innym razem.)
Ostatnio nasze poranne dyskusje zdominował temat kampanii wyborczej...
STARSZY wie już co nieco o parlamencie, partiach, programach wyborczych, marketingu politycznym, sondażach, ale zdarzały nam się i nieco bardziej filozoficzne dysputy o demokracji, żądzy władzy...
I są efekty. Oj są...
STARSZY został wybrany na kapitana swojej klasowej drużyny piłkarskiej.
- Ale przecież cały czas kapitanem był Jaśko. Mówiłeś, że w nogę gra najlepiej i dlatego jest kapitanem, a Ty STARSZY...
- Ja nadal mamo stoję na bramce, bo wiesz, że ja nie przepadam za kopaniem piłki.
- No to wytłumacz mi po co i jakim cudem zostałeś kapitanem.
-Postanowiłem, że jak będę dorosły zostanę... tym, no... jak mu tam..?
- Trenerem?
- Mamo, ja i piłka nożna, no co Ty! Premierem!!! Przypomniałem sobie. I muszę zbierać doświadczenie w rządzeniu. Miałem najlepszy program wyborczy. Przekonałem chlopaków, że jako bramkarz mam najwięcej czasu na obserwowanie gry i wydawanie poleceń. Wymyśliłem super okrzyk i... obiecałem lizaki za każdy wygranym mecz.
- Ale wiesz, że będziesz się musiał z tej wyborczej obietnicy wywiązać?
- Wiem. Musimy pojechać kupić lizaki, najlepiej cały karton, bo coś czuję, że niedługo będziemy najlepsi.
Gdy następnego dnia STARSZY oświadczył, że zostanie przewodniczącym szkolnego samorządu zrobiło mi się słabo. Zastanawiałam się z jakich tym razem obietnic wyborczych będziemy się musieli wywiązać i ile będzie mnie to kosztowało.
- Mam dużo czasu na przygotowania, bo mogę kandydować dopiero za rok, gdy będę w czwartej klasie.
- STARSZY, tak się cieszę...
- Fajnie będzie mieć syna przewodniczącego, co?
- Może, ale najważniejsze że dopiero za rok.
- No właśnie. To niesprawiedliwe. To dyskryminacja. Trzecioklasiści też powinni móc kandydować! Już wiem. To będzie jednym z punktów mojego programu wyborczego: Trzecioklasiści na listy wyborcze!- i przez chwilę miałam nadzieję, że z mojego syna może rzeczywiście będzie całkiem niezły szkolny samorządowiec, ale...- Nie. To bez sensu. Ja muszę czekać cały rok to niech za rok inni trzecioklasiści też czekają. Małolaty!
Gdy kariera STARSZEGO nabierała rozpędu na scenie politycznej pojawił się jeszcze jeden gracz.
MŁODSZY całe popołudnie chodził dumny jak paw, na ramieniu nosił zieloną opaskę dyżurnego, którą co chwilę prostował i przekręcał. Dyżurny sprząta talerze po obiedzie, pomaga pani, pilnuje porządku w łazience. To zaszczytna przedszkolna funkcja, która przypada najgrzeczniejszemu dziecku, wybieranemu w demokratycznych wyborach czterolatków. MŁODSZY choć do najgrzeczniejszych nie należy zdążył jeszcze przed śniadaniem obiecać niejadkom możliwość schowania mięsa pod ziemniaki, czyściochom- podwójną porcję mydła w płynie i od dziś przez tydzień jest dyżurnym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz