- Dzieciaki! Do łazienki!
- Za pięć minut.- wydobywa się z pokoju STARSZEGO.
- Nie teraz. Bawimy się.- Maluchy też specjalnie się nie przejęły.
- NATYCHMIAST!!! Do łazienki!!! Albo zaraz eksploduję a wy będziecie musieli po mnie posprzątać!!!- Nie ma jak sobie powrzeszczeć w łazience. Jaka akustyka!
Cała trójka stoi w drzwiach i patrzy na mnie: czerwoną ze złości, rozdartą od ucha do ucha.
- Dobrze, że już jesteście.- Poprawiam włosy, łapię dwa głębokie wdechy.- Muszę wam powiedzieć coś bardzo ważnego: krasnoludki nie istnieją.
Chyba przesadziłam, a może błędem było nie poprzedzenie tej bolesnej prawdy jakimś łagodzącym wstępem. MŁODSZY zaczął ryczeć, a NAJMŁODSZA po chwili dołączyła, bo skoro brat ryczy, to pewnie jest powód.
STARSZY wziął maluchy pod swoje opiekuńcze skrzydła:
- Jejku, mamo, rozumiem, że masz zły humor, ale musisz zakwaszać całe otoczenie???
- No dobra. To może inaczej. Krasnoludki są, ale wbrew panującemu w tym domu przekonaniu, gardzą pracami domowymi. Na dźwięk odkurzacza zatykają uszy, od brudnych naczyń kręci im się w głowie, na samą myśl o pozbieraniu zabawek strzyka ich w boku, a na widok pełnego kosza na brudy chowają się pod łóżkami.
- To we mnie chyba płynie krasnoludkowa krew. - STARSZY jeszcze się nie zorientował, że sytuacja jest poważna, a ja nie mam ochoty na żarty.
- Igrasz z rozwścieczoną matką, uważaj. Wisi nad tobą dożywotni zakaz zbliżania się do komputera. Na czym skończyłam? To nie krasnoludki starają się zapobiec katastrofie ekologicznej w tym domu. Niestety. Krasnoludki okazały się sprytniejsze ode mnie, ściemniają, migają się, nie dają się wyzyskiwać.
- Ja też umiem ściemniać i migać!!!- NAJMŁODSZA wreszcie usłyszała coś sensownego.
Rozciągnęła się przy ścianie jak jaszczurka na rozgrzanej skale i opuszkiem palca prawej ręki zaczęła włączać i wyłączać światło.
- Ściemniam. Zjaśniam. Ściemniam. Zjaśniam. A teraz będę migać.
- Mamo, widzisz, że koncentracja siada. Chciałaś z nami pogadać w łazience o krasnoludkach?
- Nie, chcę byście przestali wrzucać do kosza skarpetki zawinięte w kule, spodnie a la węzeł gordyjski, koszulki wepchnięte w rękawy bluzy. Tylko tego chcę!!! Pomyślcie o mamie, przez chwilę...
- Podczas rozwijania brudnych skarpet??? Na prawdę tego chcesz?
- Ty mnie przestań łapać za słówka, tylko weź te spodnie i powyciągaj nogawki. Wypiorą się porządnie. Dosuszą. Na końcu ja wyciągnę je niepogniecione. Złożę. Dostarczę do twojej szafy. PROSTUJCIE! WYCIĄGAJCIE! ROZWIJAJCIE! Czas start.- wysypuję na środek łazienki zawartość kosza na brudy.
- Bleeeeee.- MŁODSZY zatyka nos i wyciąga do góry ręce.
- Spokojnie. Jestem przygotowany na każdą kryzysową sytuację. - STARSZY wybiega z łazienki, a po chwili wraca z zestawem małego chemika.
Patrzę jak dzieciaki zakładają okulary ochronne, lateksowe rękawiczki, klamerki na nosy. Przerzucają między sobą ubrania, bo nawet tak zabezpieczeni nie będą przecież rozwijać skarpetek brata albo koszulki siostry.
- Ja to chyba zostanę krasnoludkiem, jak będę duży, a nie piekarzem. Nie będę musiał sprzątać i dotykać śmierdzących skarpetek.
- I będziesz mógł ściemniać i migać! - podpowiada MŁODSZEMU siostra.
- Skończyliśmy. I tak sobie myślę, że skoro jesteśmy już w temacie ułatwiania sobie życia i wzajemnych przysług, to czy nie mogłabyś wkładając mi koszulki do szafy, na wierzchu układać te ulubione? Nie musiałbym wtedy szukać, przekładać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz