niedziela, 2 września 2012

A PORZĄDKI ZROBIMY... JUTRO (?!)


I co ja na to poradzę, że tak się jakoś nie składa, że albo trzeba coś akurat przemyśleć, albo królewnę uratować. Nie można tak po trupach do porządku. Nie można tak nie patrząc na nic z odkurzaczem nacierać. Po przedwczorajszych porządkach dziś nie byłoby już śladu, a po jutrzejszych porządkach popojutrze będzie lśnić! I tego będziemy się trzymać- złudnej nadziei.


Próbowaliśmy zacząć wczoraj, ale STARSZY zasiał w naszych sercach wątpliwość natury etycznej, świąteczno-wszyscy-jesteśmy-braćmi-przygarnij-bezdomnego-rodzinnej:
- A taki kurz, mamo? Paprochy, koty zza szafy, pajęczyny, plamy, brudasy... Może też czekają na Święta..? A my je tak bezdusznie, bez serca, bezwzględnie wycieramy, wytrzepujemy, wyganiamy. Do odkurzacza, na mróz. Skazujemy na ciemność i bezdomność...
Nie sposób było tak po prostu przejść nad tym do PORZĄDKU dziennego, a co dopiero PORZĄDKU przedświątecznego. Trzeba było sprawę przemyśleć. Najlepiej nad kubkiem kawy/kakao (niepotrzebne skreślić) i książką.
Dziś podejście numer dwa. Zadanie ambitne- generalne porządki w pokojach ŻelkoŻerców.
Przyznaję, że najchętniej zrobiłabym je sama, bez dzieci, ale po pierwsze straciłam już nadzieję, że placówki edukacyjne przejmą w najbliższym czasie opiekę nad ŻelkoŻercami, którzy jak nie smarkają to kaszlą i charczą... I po drugie: to podobno bardziej wychowawcze. Sprzątać z dziećmi, przyzwyczajać do udziału w domowych obowiązkach, współodpowiedzialności za porządek (i bałagan??!!) w domu itp. A że wychowanie dzieci to ciężka orka...


- Ja sprzątam odkurzaczem.- MŁODSZY siada na odkurzaczu.
- Nie, ja chcę odkurzacz. Ja jestem najstarszy.
- A ja najmłodsza!!!! I zaraz będę płakać, bo nie mam odkurzacza.- Żeby nie było, że nie ostrzegała. 
I już chcę się złamać, oddać NAJMŁODSZEJ odkurzacz, byle tylko nie ryczała, ale przypominam sobie, że przecież mam wychowywać i że MŁODSZY też potrafi zawodzić i wyć nie gorzej od siostry.
- Co 10 minut zmiana. Zaczynam ja!
- To my nie mamy nic do roboty.- STARSZY odgarnia na boki sponiewierane zabawki i kartki, by móc usiąść na podłodze i wyglądać na takiego, co to naprawdę wierzy w to co powiedział.
- Zacznij od swojego biurka.
- Ale o co ci chodzi?- opcja STARSZY-rozgarnięty-bystrzacha wyłączona.
- Niby o nic, ale ciekawa jestem, czy biurko tam jeszcze jest, pod tą stertą komiksów, papierzysk, kredek...
- Ale ja nic z tego nie wyrzucę!- STARSZY każdego ścinka, ogryzka, który był kiedyś ołówkiem, kawałka drucika, rozkręconego długopisu broni jak niepodległości swojego małego królestwa!
- Rozumiem, to znaczy nie rozumiem, ale... No nie wiem, posegreguj to jakoś, pochowaj, uporządkuj.
- To wtedy już na pewno nic nigdy nie będę mógł znaleźć.
I zachciało mi się próbować go przyłapać:
- To gdzie jest... linijka?
Nie mija 5 sekund i STARSZY gdzieś skądś wyciąga linijkę.
- "Dzieci z Bullerbyn"?
I znów STARSZY pewnym ruchem wyciąga książkę jak królika z cylindra.
- Przeczytane?
- To pytanie nie jest związane z dzisiejszym konkursowym tematem.
- Cwaniaczek. No to...
- Zapytaj, gdzie jest śniadaniówka sprzed tygodnia.
- Nieeee??!! 
- Żartowałem.
- Uffff... Wygrałeś.
- Jeeeeeest!!!- STARSZY wije się po pokoju. To pewnie miał być taniec radości, niestety szybko przerwany:
- Trudno. Musisz sprzątać wbrew logice, bez powodu. No może tylko przedświąteczną tradycją da się to wytłumaczyć.
- Mamoooooo...
- Do roboty!
I w tym momencie słyszymy szum, warkot, a potem pisk- odkurzacza, MŁODSZEGO i NAJMŁODSZEJ.
Wbiegamy do drugiego pokoju. NAJMŁODSZA szarpie się z odkurzaczem o szmacianą lalę LALĘ.
- Oddawaj! Puszczaj! Moja lala! Nie połykaj! Moja, moja, mojaaaaa!!!
MŁODSZY uciekł w kąt, rękoma zatyka uszy i ryczy.
Rzucam się na pomoc NAJMŁODSZEJ, ale potwór odkurzacz ssie jakby przez tydzień nie jadł, włosy lali LALI znikają w rurze.
- Oddawaj ty pożeraczu lal przebrzydły! Oddawaj! Wypluj! STARSZY, no co się gapisz?! Pomóż nam!!!
STARSZY jednym palcem wyłącza odkurzacz.
- No tak... Nie pomyślałam...

Siedzę na podłodze. Włosy w nieładzie, policzki zaczerwienione. I tak mi strasznie głupio. Ale to nic... I tak nikt teraz na mnie nie zwraca uwagi.
Wszyscy wpatrzeni są w rycerza-wybawcę. Jedynego, który zachował zimną krew.
- A wiesz, że teraz będziesz się musiał z nią ożenić? Trzeba się ożenić z królewną, którą się uratowało.- bąkam pod nosem.



1 komentarz: