wtorek, 11 września 2012

BYWAMY: "PODŁOGOWO" LALE.Teatr

BYWAMY: "PODŁOGOWO"


I jaki to musiałby być spektakl, by MŁODSZY pogodził się z tym, że nie będzie to "spektakl na statku"? I co to za miasto, które nie pływa, w którym nie ma kredek i folii też już nie ma..?

- Jedziemy na spektakl, na spektakl na Łodzi! Jedziemy! Jedziemy!
- Mówi się "w Łodzi".
- Jedziemy na spektakl, na spektakl... w ło...- MŁODSZEMU wyraźnie coś nie pasuje.-  Jedziemy na spektakl! Na spektakl... na STATKU!
Czasem wydaje mi się, że już mnie niczym nie zaskoczą. Gdy im dopiero kiełkuje w głowie myśl, myśl błotna-z-robryzgiem, gdy na złość wciśnięci w ubrania uroczyste-czyste, ja już zdążę krzyknąć: "Nieeeeee! Nawet o tym nie myślcie! Błagam Was, nie teraz, spróbujcie się powstrzymać". Gdy mówię, że przeczytam każdemu po jednej książeczce przed snem to na widok błysku w ich oczach dodaję: "Książka nie może ważyć więcej niż pluszowy królik."
czasem wydaje mi się... Tak mi się wydaje tylko czasem... Najczęściej myśli moich dzieci nagle skręcą w boczną uliczkę, owiną się wokół jakiegoś nieistotnego faktu, wykręcą salto i niczego się nie spodziewającą matkę znów rozłożą na łopatki.
- MŁODSZY... Łódź to nie tylko taki mały statek, ale i nazwa miasta. Łódź to takie miasto, jak Poznań, Warszawa, Wrocław... tylko się tak niezręcznie nazywa.
- Czyli, że po prostu nie będzie żadnego statku.
- Po prostu.
MŁODSZY poszedł do swojego pokoju. Pod pachą miał królika więc na szczęście nie będzie sam...
W samochodzie pogaduchy na trzy paszcze i tysiąc myśli:
- A jak się nazywa spektakl?


podłogowo.

"PODŁOGOWO"
(Lale.Teatr)


- To będzie o podłodze?
- Nie wiadomo. Może to też niezręczna nazwa.- MŁODSZY nie wybaczył jeszcze Łodzi, że nie jest łodzią.
- O podłodze. Na podłodze. Pod podłogą... Nie wiem. Ale może wiecie, co można robić na podłodze?- Się matka trochę naczytała  o spektaklu i teraz bryluje w towarzystwie.
Z tylnych siedzeń tryskają pomysły: tupie się, gra w planszówkę, przewraca się, rozlewa herbatę, skacze, rysuje, jeździ odkurzaczem, leży.
- Na podłodze też kładzie się coś miękkiego, żeby nie było twardo.- NAJMŁODSZA i jej słabość do poduch i kocyków.
Wchodzimy na podłogę w teatrze w Łodzi, co to nie jest łodzią. Siadamy na poduchy, żeby nie było twardo, ale to już wyjaśniła NAJMŁODSZA. A przed nami po chwili zaczyna się "spektaklowanie".
Mam nadzieję, że nie byłam jedynym na widowni rodzicem, który doskonale rozpoznawał większość z podłogowych zabaw odgrywanych na scenie. Strzelanie głupich min, celem rozśmieszenia/wystraszenia/rozdrażnienia przeciwnika to jedna z bardziej popularnych zabaw w naszym domu. W wannie, podczas obiadu, podczas moich rozpaczliwych prób zaprowadzenia porządku, powagi i... (to ja może już się dalej kompromitować nie będę).
Opluwanie się wodą, u nas zwane "fontanną" lub "zrobić ci wieloryba?". W wannie, na szczęście głównie w wannie.
To, że na scenie już po kilku minutach panuje bałagan z gatunku "to się samo tak...", "ja nie robiłem, ja nie posprzątam" sprawia, że czuję się jak u mnie na podłodze. Muszę tylko sprawdzić, czy u nas też znajdę takie skarby! Porozrzucane po scenie wycięte z białego papieru kształty skrywały nie jedną niespodziankę. Znalazła się kaczka, słoniowe uszy, parasol. Wystarczy podnieść  i zabawa gotowa. Podniesiony z podłogi figurak przypominający "B", obrócony był już PUPĄ! B jak PUPA! MŁODSZY już na stałe wpisał to do swojego repertuaru zagadywanek, takich small-talk pięciolatka:
- Ciociu? A ja znam literkę B. B jak PUPA!!!
A ja okazuje się, musiałam pojechać aż do Łodzi (i co tam, że to nie łódź), by mi ktoś pokazał, jaki mam skarb w piwnicy. Folia malarska! Na moich oczach aktorzy oblewali się strumieniem... folii! Kąpali w... folii, z folii zrobili bańkę mydlaną, taflę szkła, przezroczystą, delikatną ścianę... Folia malarska zniknęła zapewne ze wszystkich sklepów w miastach, gdzie szalało PODŁOGOWO!
Papier, folia, sznurek, POMYSŁ, WYOBRAŹNIA i PODŁOGA! Wszystko to mamy u siebie w domu, nie trzeba nam było do Łodzi, co to nawet nie jest łodzią. I żeby ci biedni aktorzy musieli się tłuc po Polsce, jechać do Łodzi, choć to nawet nie łódź, żeby nam pokazać, że nasze codzienne, czasem nużące, męczące i już zwyczajnie nie do zniesienia PODŁOGOWO to niezwykłe, magiczne i pełne niespodzianek...PODŁOGOWO!
Gońcie za PODŁOGOWEM, albo poczekajcie aż samo do Was przyjedzie!Chyba, że umiecie sami zejść na podłogę!
- A ja nie zabrałam sobie papierka. Możemy wrócić?
- NAJMŁODSZA, nie możemy. Nie będziemy wracać 200km po kawałek białego papieru. W domu mamy dużo papieru, wytniemy co będziesz chciała.
- Pupę! Ja chcę PUPĘ!- I to jest jeden z tych momentów, kiedy MŁODSZY mnie NIE zaskakuje.
- Może być i pupa.
- I pokolorujemy, bo my mamy kredki, a w Łodzi nie ma kredek.
- Ale mają folię... - Ja cały czas pod wrażeniem foliowej wody.
- Już nie mają!- wykrzykuje MŁODSZY.
Faktycznie. Już nie mają. Strzępy malarskiej folii ze spektaklu wieziemy do Poznania, na wypadek gdyby i tu przyjechało PODŁOGOWO i w sklepach by folii zabrakło.
(Mieszkańców Łodzi zapewniamy, że my do Łodzi nic nie mamy, no może poza tym, że nie pływa, kredek nie ma i folii już nie ma też.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz