piątek, 7 września 2012

NIE WIEM, STARSZY... NIE WIEM...


I ważne jest wspólne nasze nic-nie-wiem-o-świecie i brak-choćby-zielonego-pojęcia, bo dzięki temu pytamy, kombinujemy, szukamy pojęć różowych, pomarańczowych i niebieskich w paski.


- A co Pani może wiedzieć?! Siedzi Pani z bachorami w domu i zielonego pojęcia o świecie Pani nie ma.
Tak mi się dziś dostało od pewnego pana, co to też chciał od rana kilka bułek, mleko i gazetę.
Nie powiem, mnie również poranna rzeczywistość nie nastraja zbyt pozytywnie, szczególnie gdy trzeba się długo zastanawiać czy to jesienne popołudnie, okna nie umyte czy sąsiad trawy wypala, bo wszędzie szaro, mgliście i w ogóle... bleeeee. O czym to ja? Że nie wyspana, że od rana zła jak osa, że "nie podchodź", ale ja też nie podchodzę, bo "nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe"! A ten pan...
Ten atak to na pewno był w jakimś kontekście, w afekcie a może i w imię wyższych racji, ale nie wiem, czy chodziło o gazetę, co to w niej ta "mniej prawdziwa prawda" czarno na białym, czy o batoniki, które koniecznie miały być takie same, bo "wie Pani, inaczej się kłócą. To znaczy pewnie i tak się pokłócą, bo to tylko nam się wydaje, że te batoniki takie same, ale dzieci wykształcone na obrazkach "znajdź 10 różnic" i tak coś znajdą".
Może coś odpowiedziałam, może spojrzałam tym wzrokiem porannym, nieumalowanym, co to nawet dzieci na kilka sekund milkną, gdy na nich zawiśnie. A może nie zareagowałam, może nawet do mnie nie dotarło. Do teraz.
Teraz dzień analizuję: plama po plamie, od rozrzuconych zabawek, po stery brudnych ubrań i talerzy, które jeszcze nie nauczyły się same wskakiwać do zmywarki. Schylam się po zabawkę- myśl. Przyklejam rysunki do lodówki (w środku pusto, ale drzwi już nieco obwisły od kilogramów makulatury)- myśl. Ogarniam stół w jadalni- myśl, ale tym razem taka myśl, że muszę usiąść.


Ja nie jestem z tych rozżalonych, szukających sprawiedliwości, cokołów i medali, ale do jasnej ciasnej!!! (Nawet sobie przeklinać swobodnie nie mogę, bo STARSZY to przez sen usłyszy i jutro zacytuje, gdy mu będę chciała przykładem przyświecać.)
Ja nic o świecie nie wiem?! Ja?! Zielonego pojęcia nie mam?! No taka jestem zła, że jak zaraz wstanę i ten stół w końcu ogarnę!!! Albo nie, pomyślę sobie jeszcze przez chwilkę.
Tę gazetę, co ją rano kupiłam, to jak znajdę (gazetę) i jeszcze czas znajdę to przeczytam. Inaczej. Przejrzę. Przeczytam może 1/4, bo o 1/2 nikt już nie będzie wtedy (jak znajdę: gazetę i czas) pamiętał, nikogo nie będzie bulwersować. Wykrzykniki wyblakną, nagłówki przestaną się jeżyć i drzeć. Nikt już nie będzie pamiętał, że tamten okłamał, zdefraudował, przywłaszczył i że zapłacić miał nam za to. Nikogo już nie będzie obchodzić kupa gruzu po jakimś zawalonym budynku, ani ci ludzie, co to mieliśmy im pomagać chwile dłużej niż płynie łza po policzku. To, co jakiś polityk w jakimś kraju chlapnął, to po kilku dniach  sprostuje, ale nikt nie będzie pamiętał, o co mu chodziło, bo tę gazetę, co to ja ją będę trzymać na kolanach, oni już wepchnęli do kosza na śmieci. I jeszcze ta ostatnia pomijana przeze mnie ćwiartka- to reklamy: balsamów przed i po, ale i tak nie miałabym głowy, by pamiętać, a to przecież ma pewnie jakieś znaczenie, czy przed czy po. Na pewno ma znaczenie!
Radio słucham w samochodzie, o ile nie słucham audiobooków i słuchowisk i o ile pamiętam, by wyłączyć CD, gdy już pozbędę się nieletnich z samochodu, a najczęściej nie pamiętam i katuje się całą drogę przygodami krasnoludków, małpek albo innych czarodziei, i pewnie jeszcze podśpiewuję, o zgrozo!
Gdy już trafię na serwis informacyjny, to albo jest o polityku, o którym już z dwojga złego wolę nie przeczytać w gazecie za kilka dni, albo o korkach na ulicach i nagle już wiem, dlaczego za oknem wciąż ten sam budynek, albo o pogodzie, ale do słonecznej Hiszpanii w tych korkach i tak nie dojadę.
A i tak o świecie wiem coraz więcej i coraz... inaczej. Wiem, że nierówne polskie drogi świetnie robią na niemowlęcy sen, że dziurawe chodniki to kałuże, a kałuża to zabawa w "trzęsienie słońcem" (założę się, że ten Pan nie ma zielonego pojęcia, że słońce się trzęsie, gdy po jego odbiciu w kałuży patykiem popluskać). Wiem, że świat jest okrągły, bo mi MŁODSZY globus pokazał. Wiem, że kilka dni temu ktoś znów oddał Księżyc, bo zaglądał przez okno do sypialni i gawędził chwilę z NAJMŁDOSZĄ:
- Cześć Księżycu, gdzie byłeś?... U chmurki na lodach?... Wytrzyj sobie buzię, bo masz bitą śmietanę na policzku!- NAJMŁODSZA tak już ma. Braci przypilnuje, to i o księżyc zadba.
Wiem, że w jednej ze szpar w podłodze mieszkają Pożyczalscy: pożyczają na "nigdy nie oddam" skarpetki, ale jak im podrzucamy drugą od pary to nie chcą; nie pogardzą elementem układanki, pionkiem do gry, a pewnie i moim plikiem, co to mi go wczoraj z komputera wywiało.
Wiem, że są sprawy ważne i bardzo ważne: wiewiórka na drzewie, dziura w spodniach na kolanie, paproch w zupie, kropka na języku, siedemnaste "przykrywanko" kołdrą, buziak przed wejściem do sali w przedszkolu, kolorowy plaster na "przewrócony łokieć", babcia na sobotę i czytanie na kanapie.
I ważne jest wspólne nasze nic-nie-wiem-o-świecie i brak-choćby-zielonego-pojęcia, bo dzięki temu pytamy, kombinujemy, szukamy pojęć różowych, pomarańczowych i niebieskich w paski.
A o tym świecie, o którym ten Pan pewnie wie, a ja czasem wolałabym się nie domyślać...
- Ale mamo, dlaczego on to zrobił? Dzieci chyba z nim nie walczyły?
- On tam nie pojechał walczyć z nimi, tylko ich bronić.
- No to dlaczego, mamo? Przecież to były dzieci...
Czasem się zdarza, że zapomnę włączyć CD i STARSZY zaczyna mieć jasnozielone pojęcie o tym świecie, o którym mi Pan dziś burknął w sklepie. I ja już się nie gniewam, proszę Pana, rozumiem, też jestem wściekła, też bym sobie poburczała, w kogoś jadem trysnęła, a musiałam powiedzieć:
- Nie wiem, synku... Nie wiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz