piątek, 7 września 2012

Z DROGI!!! WIOSNA JEDZIE!!!

CZYTAMY: "MAMA MU NA ROWERZE", "MELA NA ROWERZE", "PEWNIE, ŻE LOTTA UMIE JEŹDZIĆ NA ROWERZE"


Boli mnie wszystko, każdy mięsień, nawet ten, którego istnienia dotąd nawet nie podejrzewałam. Boli mnie gardło, złamałam paznokieć (!), mam zmiażdżoną stopę. Uprzedzam ciekawskich i tych z wyjątkowo bujną wyobraźnią- to nie był wypadek drogowy (choć może trochę...), nie brałam udziału w zawodach z cyklu STRONGMAN i nie spuściłam sobie na stopę ciężarówki. Nic z tych rzeczy. Po prostu wiosna, wiosna, wiosna!
Choć temperatury jeszcze zimowe, ale my się przecież i tak już nie mogliśmy doczekać! 

Czekaliśmy na wiosnę, czekaliśmy; wołaliśmy, śpiewaliśmy, wyglądaliśmy, ale w końcu i tak sprawę załatwiła NAJMŁODSZA.
Przyszła do mnie w sobotę rano, bardziej rano niż w piątek, kiedy to musiałam prośbami i groźbami wyganiać ją i jej rodzeństwo z łóżek, co by zdążyć do szkoły i przedszkola, bardziej rano niż bym chciała, bardziej rano niż przyzwoitość nakazuje. Przyszła i skacząc po łóżku, po moim brzuchu, głowie, poduszce, co to nią sobie głowę przed poranną rzeczywistością schowałam, krzyczała: "WIOSNA PRZYSZŁA! WIOSNA! MAMO, ZOBACZ! WIOSNA!!!" Nie miałam ani sił, ani energii, ani ochoty, ani pomysłu, ani... odsłoniętych rolet w oknach, by móc zweryfikować tę informację. Pragnęłam tylko, by NAJMŁODSZA przestałą się drzeć i skakać po mnie. Miałam tylko jedno wyjście- uwierzyć NAJMŁODSZEJ na słowo, uznać, że kto jak kto, ale NAJMŁODSZA wie, przeczuwa, słyszy co w trawie piszczy.
- To wspaniale NAJMŁODSZA! Przekaż teraz tę radosną nowinę STARSZEMU i nie zapomnij poskakać mu trochę po brzuchu.
NAJMŁODSZA wybiegła z sypialni:
- STARSZY, MŁODSZY!!! Mama mówi, że przyszła wiosna! I że pójdziemy dzisiaj na rowery!
Rany! Jak to zrobić? Jak? Jak schować się cała pod poduszkę? Tak by mnie nie znaleźli przed 9.00??!!


- Mamo! Super! Marzyłem o tym! Jesteś najlepszą mamą pod słońcem! Kocham wiosnę! Ciebie kocham! Gdzie jest pompka do roweru?!
Słowotok STARSZEGO, z którego między wierszami wyczytać można było, że najbardziej to kocha pompkę do roweru, ostatecznie wytrącił mnie ze snu, zimowego snu (jestem o tym przekonana).
Gdyby to był jednak piątek, to zakładając, że nie pojechalibyśmy do szkoły na rowerach, bylibyśmy co najmniej 15 minut przed czasem, a może i 20 minut, gdyby nie krótka wymiana zdań z MŁODSZYM na temat konieczności schowania do szafy krótkich spodenek na jeszcze kilka tygodni.
Śniadanie minęło tak szybko, że ja to się w ogóle nie załapałam szukając tej ukochanej pompki do roweru. Może i dobrze, bo nie zdrowo jest zmuszać się do wysiłku fizycznego z pełnym żołądkiem. Na szczęście udało mi się wypić pół kubka kawy, co wpłynęło pozytywnie na efektywność poszukiwań kasków rowerowych, rowerów, no i pompki, tej ukochanej.
MŁODSZY stracił zapał do wiosennego "rowerowania", gdy zobaczył swój rower. Pomarańczowy, trochę już poobijany, ale "wyścigowy i dobry na dziury", tylko że bez BOCZNYCH KÓŁEK! MŁODSZY dałby sobie rękę uciąć, że ostatni raz jak na niego wsiadał to kółka były! Były i dawały, tak MŁODSZEMU potrzebne, poczucie bezpieczeństwa i komfortu. MŁODSZY jest typem rowerzysty marzyciela. Jedzie, jedzie, kontempluje monotonny ruch pedałów, albo liście, albo krzaki, które mija i te, które ma już za sobą (!) i chmury (!!!) i buuuum, łubudu, trach, prosto w drzewo, innego rowerzystę, spacerowicza, psa...

"- Uważaj na kamień!- zawołał Pan Wrona.- Uważaj na ten kamlot!
Łup!
Mama Mu wjechała prosto w wielgachny kamień. Przewróciła się z wielkim hukiem i wylądowała na pupie.
Siedziała teraz na środku pastwiska z nogami do góry, a wokół jej rogów krążył Pan Wrona."
                                                     ("Mama mu na rowerze i inne historie")

A potem albo w płacz, albo, zgodnie z zasadą- najlepszą obroną jest atak, dawaj krzyczeć i wylewać pretensje na drzewo, rowerzystę, spacerowicza, psa..., że stoi/idzie/jedzie jak gapa, MŁODSZEMU pierwszeństwa nie ustąpił, a MŁODSZY "pomarańczowy rower ma i przecież z daleka jest widoczny!!!"
Siedzi MŁODSZY ścieżce pod domem i zawodzi nad brakiem bocznych kółek i niebezpieczeństwami, jakie  niesie za sobą ich brak dla jego pupy, kolan, łokci, głowy...
NAJMŁODSZA, gdyby nie fakt, że nie leży to w jej naturze, miałaby o jeden powód do płaczu więcej, bo w jej rowerze nie dość, że nie było bocznych kółek, to nie było też PEDAŁÓW!
STARSZY pompuje, swoją ukochaną pompką pompuje swoje ukochane opony w swoim ukochanym rowerze. (Tak, to słodko, nieznośnie słodkie zdanie najlepiej odzwierciedla stan ducha STARSZEGO.)
Przed nam długa prosta, szeroki chodnik. Prawą ręką trzymam rower MŁODSZEGO, na który MŁODSZY próbuje wsiąść, a zimowy strój (bo temperatura jeszcze mało wiosenna) skutecznie mu to utrudnia. Siedzi na siodełku, wije się, zagląda między nogi, szuka pedałów, marudzi pod nosem, a ja coraz bardziej zniecierpliwiona, zdrętwiała, bo w drugiej ręce mam rower NAJMŁODSZEJ, o nogę owiniętą smycz psa, zaczynam się zastanawiać, czy MŁODSZY nie miał racji z tymi bocznymi kółkami. Podobno, jak już raz się nauczysz jeździć na rowerze, to już nigdy nie zapomnisz. Pewnie tak właśnie jest i tylko MŁODSZY, jak zwykle swym wyjątkiem regułę potwierdza.
Gdy MŁODSZY próbuje przyjąć dogodną pozycję na rowerze, pomagam trochę NAJMŁODSZEJ. Trochę, bo prawą rękę mam zajętą, lewą- niezgrabną, ale jakoś się udaje, bo NAJMŁODSZA stęknie, sapnie, kilka razy spróbuje, zatnie się i w drogę, a może raczej w drooooogę. Gdy STARSZY zrobił już kilkanaście rund w tę i z powrotem NAJMŁODSZA z godnością odpychała się raz jedną nogą, raz drugą, spokojnie, powoli, uroki wiosny wszystkimi zmysłami wyłapując.
Teraz mogę pomóc MŁODSZEMU.Trzymam za siodełko i w pozycji, która bardzo ucieszy mojego przyszłego rehabilitanta, asekuruję rowerzystę bez bocznych kółek. W końcu, gdy wydaje mi się, że jest nieźle, puszczam. Drę się, udzielając synowi wskazówek, cennych porad, próbując falami dźwiękowymi sterować rowerem. MŁODSZY drze się, że sam nie umie, że się boi i buuuuuch w krzaki.

- Długo ćwiczyłam
- powiedziała Lina. - Tata popychał rower, a ja się przerwacałam, nabijałam sobie siniaki i zaczynałam od nowa. I znów próbowąłm, i jeszcze raz. (...)
- Chwileczkę - wtrąciła Mama Mu. - To wciąż mam się tak tylko przewracać i nabijac sobie siniaki?
- Nie - powiedziała Lina - W końcu się nauczysz. (...)
- Więc potem jest już fajnie? - upewniła się Mama Mu.
                                    ("Mama Mu na rowerze i inne historie")

Biegnę, wyciągam, otrzepuję i wysłuchuję:
- Jak mogłaś mnie puścić?! Miałaś trzymać! Wepchnęłaś mnie w krzaki! To przez Ciebie!
I wysłuchuję:
- Maaaamooo, poczekaj! Poczekaj na mnie! Maaaaamoooo!
To NAJMŁODSZA gdzieś tam, na horyzoncie, wozi się na swoim rowerze, ani myśli przyspieszyć, a całą energię puszcza w gwizdek.
- A Wy jeszcze tu jesteście?!- STARSZY ma szczęście, że od razu po tym odkrywczym komentarzu nawrócił i nie usłyszał moich myśli.
Na szczęście nie mam czasu myśleć o tym, co będzie jeśli NAJMŁODSZA zjedzie z chodnika, szerokiego chodnika, ale nie nieskończenie szerokiego... A MŁODSZY? Przecież on nie umie jeszcze hamować. I STARSZY... Gdzie jest STARSZY?
- Aaaaaaaaa! Uciekaj! Uciekaj! Zjedź mi z drogi!!!
Bum, trach, trzask, łubuduuuu!
- Auuuuuuaaaaa! Maaaaaamoooooo! STARSZY na mnie wjechał! Głupi jesteś i nie umiesz jeździć na rowerze!!!
- Próbowałem Cię ominąć, ale Ty cały czas jechałeś na mnie!
- Wcale nie! Ja umiem jechać tylko prosto, ale kierownica mi skręcała!
- Bo trzeba trzymać kierownicę, Ty ośla łąko!!!
- Nie, bo chciałem zadzwonić dzwonkiem, żebyś mi zjechał z drogi!!!

- Trzymaj się! - krzyknęła do Niśka. - Bo teraz puszczam kierownicę!
I tak zrobiła. No i natychmiast spadła z roweru i rymnęła na ziemię. (...)
- Sam widzisz! - krzyknęła Lotta z wściekłością do Jonasa. - To jest zabronione, pamiętaj o tym!
- To ty jesteś za mała, rozumiesz chyba! - odkrzyknął Jonas. - To ty nie możesz jeździć bez trzymanki, rozumiesz?
                                              ("Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze")

I nagle znów buuuum.
- NAJMŁODSZA, czy Ty jesteś ślepa!? Gdzie masz hamulec?!
- A co to jest hamulec?
- Mamo, oni nie mają podstawowego przygotowania teoretycznego do jazdy na rowerze.
- My umiemy jeździć!!!- chórem protestują MŁODSZY i NAJMŁODSZA.

Co teraz? Czy w nich wjedzie?
A figa!
Mela naprawdę potrafi jeździć na rowerze.
                                                         ("Mela na rowerze")
- Masz rację. Wracamy do domu. Przerobimy kilka podręczników, a potem czekają was testy, egzamin. I obyście do lata  zdążyli ze wszystkim. - Rozcieram stopę, po której przejechała NAJMŁODSZA nim wpadła w braci i którą kilkukrotnie podeptał MŁODSZY wsiadając na rower.

LEKTURY OBOWIĄZKOWE DLA POCZĄTKUJĄCYCH ROWERZYSTÓW:

1 komentarz:

  1. Chyba poszukam tych lektur obowiązkowych, bo sama jeżdżę podobnie jak MŁODSZY. ;)

    OdpowiedzUsuń