Boli mnie wszystko, każdy mięsień, nawet ten, którego istnienia dotąd nawet nie podejrzewałam. Boli mnie gardło, złamałam paznokieć (!), mam zmiażdżoną stopę. Uprzedzam ciekawskich i tych z wyjątkowo bujną wyobraźnią- to nie był wypadek drogowy (choć może trochę...), nie brałam udziału w zawodach z cyklu STRONGMAN i nie spuściłam sobie na stopę ciężarówki. Nic z tych rzeczy. Po prostu wiosna, wiosna, wiosna!
Choć temperatury jeszcze zimowe, ale my się przecież i tak już nie mogliśmy doczekać!
Czekaliśmy na wiosnę, czekaliśmy; wołaliśmy, śpiewaliśmy, wyglądaliśmy, ale w końcu i tak sprawę załatwiła NAJMŁODSZA.
Przyszła do mnie w sobotę rano, bardziej rano niż w piątek, kiedy to musiałam prośbami i groźbami wyganiać ją i jej rodzeństwo z łóżek, co by zdążyć do szkoły i przedszkola, bardziej rano niż bym chciała, bardziej rano niż przyzwoitość nakazuje. Przyszła i skacząc po łóżku, po moim brzuchu, głowie, poduszce, co to nią sobie głowę przed poranną rzeczywistością schowałam, krzyczała: "WIOSNA PRZYSZŁA! WIOSNA! MAMO, ZOBACZ! WIOSNA!!!" Nie miałam ani sił, ani energii, ani ochoty, ani pomysłu, ani... odsłoniętych rolet w oknach, by móc zweryfikować tę informację. Pragnęłam tylko, by NAJMŁODSZA przestałą się drzeć i skakać po mnie. Miałam tylko jedno wyjście- uwierzyć NAJMŁODSZEJ na słowo, uznać, że kto jak kto, ale NAJMŁODSZA wie, przeczuwa, słyszy co w trawie piszczy.
- To wspaniale NAJMŁODSZA! Przekaż teraz tę radosną nowinę STARSZEMU i nie zapomnij poskakać mu trochę po brzuchu.
NAJMŁODSZA wybiegła z sypialni:
- STARSZY, MŁODSZY!!! Mama mówi, że przyszła wiosna! I że pójdziemy dzisiaj na rowery!
Rany! Jak to zrobić? Jak? Jak schować się cała pod poduszkę? Tak by mnie nie znaleźli przed 9.00??!!
- Mamo! Super! Marzyłem o tym! Jesteś najlepszą mamą pod słońcem! Kocham wiosnę! Ciebie kocham! Gdzie jest pompka do roweru?!
Słowotok STARSZEGO, z którego między wierszami wyczytać można było, że najbardziej to kocha pompkę do roweru, ostatecznie wytrącił mnie ze snu, zimowego snu (jestem o tym przekonana).
Gdyby to był jednak piątek, to zakładając, że nie pojechalibyśmy do szkoły na rowerach, bylibyśmy co najmniej 15 minut przed czasem, a może i 20 minut, gdyby nie krótka wymiana zdań z MŁODSZYM na temat konieczności schowania do szafy krótkich spodenek na jeszcze kilka tygodni.
Śniadanie minęło tak szybko, że ja to się w ogóle nie załapałam szukając tej ukochanej pompki do roweru. Może i dobrze, bo nie zdrowo jest zmuszać się do wysiłku fizycznego z pełnym żołądkiem. Na szczęście udało mi się wypić pół kubka kawy, co wpłynęło pozytywnie na efektywność poszukiwań kasków rowerowych, rowerów, no i pompki, tej ukochanej.
MŁODSZY stracił zapał do wiosennego "rowerowania", gdy zobaczył swój rower. Pomarańczowy, trochę już poobijany, ale "wyścigowy i dobry na dziury", tylko że bez BOCZNYCH KÓŁEK! MŁODSZY dałby sobie rękę uciąć, że ostatni raz jak na niego wsiadał to kółka były! Były i dawały, tak MŁODSZEMU potrzebne, poczucie bezpieczeństwa i komfortu. MŁODSZY jest typem rowerzysty marzyciela. Jedzie, jedzie, kontempluje monotonny ruch pedałów, albo liście, albo krzaki, które mija i te, które ma już za sobą (!) i chmury (!!!) i buuuum, łubudu, trach, prosto w drzewo, innego rowerzystę, spacerowicza, psa...
"- Uważaj na kamień!- zawołał Pan Wrona.- Uważaj na ten kamlot!
Łup!
Mama Mu wjechała prosto w wielgachny kamień. Przewróciła się z wielkim hukiem i wylądowała na pupie.
Siedziała teraz na środku pastwiska z nogami do góry, a wokół jej rogów krążył Pan Wrona."
("Mama mu na rowerze i inne historie")
A potem albo w płacz, albo, zgodnie z zasadą- najlepszą obroną jest atak, dawaj krzyczeć i wylewać pretensje na drzewo, rowerzystę, spacerowicza, psa..., że stoi/idzie/jedzie jak gapa, MŁODSZEMU pierwszeństwa nie ustąpił, a MŁODSZY "pomarańczowy rower ma i przecież z daleka jest widoczny!!!"
Siedzi MŁODSZY ścieżce pod domem i zawodzi nad brakiem bocznych kółek i niebezpieczeństwami, jakie niesie za sobą ich brak dla jego pupy, kolan, łokci, głowy...
NAJMŁODSZA, gdyby nie fakt, że nie leży to w jej naturze, miałaby o jeden powód do płaczu więcej, bo w jej rowerze nie dość, że nie było bocznych kółek, to nie było też PEDAŁÓW!
STARSZY pompuje, swoją ukochaną pompką pompuje swoje ukochane opony w swoim ukochanym rowerze. (Tak, to słodko, nieznośnie słodkie zdanie najlepiej odzwierciedla stan ducha STARSZEGO.)
Przed nam długa prosta, szeroki chodnik. Prawą ręką trzymam rower MŁODSZEGO, na który MŁODSZY próbuje wsiąść, a zimowy strój (bo temperatura jeszcze mało wiosenna) skutecznie mu to utrudnia. Siedzi na siodełku, wije się, zagląda między nogi, szuka pedałów, marudzi pod nosem, a ja coraz bardziej zniecierpliwiona, zdrętwiała, bo w drugiej ręce mam rower NAJMŁODSZEJ, o nogę owiniętą smycz psa, zaczynam się zastanawiać, czy MŁODSZY nie miał racji z tymi bocznymi kółkami. Podobno, jak już raz się nauczysz jeździć na rowerze, to już nigdy nie zapomnisz. Pewnie tak właśnie jest i tylko MŁODSZY, jak zwykle swym wyjątkiem regułę potwierdza.
Gdy MŁODSZY próbuje przyjąć dogodną pozycję na rowerze, pomagam trochę NAJMŁODSZEJ. Trochę, bo prawą rękę mam zajętą, lewą- niezgrabną, ale jakoś się udaje, bo NAJMŁODSZA stęknie, sapnie, kilka razy spróbuje, zatnie się i w drogę, a może raczej w drooooogę. Gdy STARSZY zrobił już kilkanaście rund w tę i z powrotem NAJMŁODSZA z godnością odpychała się raz jedną nogą, raz drugą, spokojnie, powoli, uroki wiosny wszystkimi zmysłami wyłapując.
Teraz mogę pomóc MŁODSZEMU.Trzymam za siodełko i w pozycji, która bardzo ucieszy mojego przyszłego rehabilitanta, asekuruję rowerzystę bez bocznych kółek. W końcu, gdy wydaje mi się, że jest nieźle, puszczam. Drę się, udzielając synowi wskazówek, cennych porad, próbując falami dźwiękowymi sterować rowerem. MŁODSZY drze się, że sam nie umie, że się boi i buuuuuch w krzaki.
- Długo ćwiczyłam
- powiedziała Lina. - Tata popychał rower, a ja się przerwacałam, nabijałam sobie siniaki i zaczynałam od nowa. I znów próbowąłm, i jeszcze raz. (...)
- Chwileczkę - wtrąciła Mama Mu. - To wciąż mam się tak tylko przewracać i nabijac sobie siniaki?
- Nie - powiedziała Lina - W końcu się nauczysz. (...)
- Więc potem jest już fajnie? - upewniła się Mama Mu.
("Mama Mu na rowerze i inne historie")
Biegnę, wyciągam, otrzepuję i wysłuchuję:
- Jak mogłaś mnie puścić?! Miałaś trzymać! Wepchnęłaś mnie w krzaki! To przez Ciebie!
I wysłuchuję:
- Maaaamooo, poczekaj! Poczekaj na mnie! Maaaaamoooo!
To NAJMŁODSZA gdzieś tam, na horyzoncie, wozi się na swoim rowerze, ani myśli przyspieszyć, a całą energię puszcza w gwizdek.
- A Wy jeszcze tu jesteście?!- STARSZY ma szczęście, że od razu po tym odkrywczym komentarzu nawrócił i nie usłyszał moich myśli.
Na szczęście nie mam czasu myśleć o tym, co będzie jeśli NAJMŁODSZA zjedzie z chodnika, szerokiego chodnika, ale nie nieskończenie szerokiego... A MŁODSZY? Przecież on nie umie jeszcze hamować. I STARSZY... Gdzie jest STARSZY?
- Aaaaaaaaa! Uciekaj! Uciekaj! Zjedź mi z drogi!!!
Bum, trach, trzask, łubuduuuu!
- Auuuuuuaaaaa! Maaaaaamoooooo! STARSZY na mnie wjechał! Głupi jesteś i nie umiesz jeździć na rowerze!!!
- Próbowałem Cię ominąć, ale Ty cały czas jechałeś na mnie!
- Wcale nie! Ja umiem jechać tylko prosto, ale kierownica mi skręcała!
- Bo trzeba trzymać kierownicę, Ty ośla łąko!!!
- Nie, bo chciałem zadzwonić dzwonkiem, żebyś mi zjechał z drogi!!!
- Trzymaj się! - krzyknęła do Niśka. - Bo teraz puszczam kierownicę!
I tak zrobiła. No i natychmiast spadła z roweru i rymnęła na ziemię. (...)
- Sam widzisz! - krzyknęła Lotta z wściekłością do Jonasa. - To jest zabronione, pamiętaj o tym!
- To ty jesteś za mała, rozumiesz chyba! - odkrzyknął Jonas. - To ty nie możesz jeździć bez trzymanki, rozumiesz?
("Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze")
I nagle znów buuuum.
- NAJMŁODSZA, czy Ty jesteś ślepa!? Gdzie masz hamulec?!
- A co to jest hamulec?
- Mamo, oni nie mają podstawowego przygotowania teoretycznego do jazdy na rowerze.
- My umiemy jeździć!!!- chórem protestują MŁODSZY i NAJMŁODSZA.
Co teraz? Czy w nich wjedzie?
A figa!
Mela naprawdę potrafi jeździć na rowerze.
("Mela na rowerze")
- Masz rację. Wracamy do domu. Przerobimy kilka podręczników, a potem czekają was testy, egzamin. I obyście do lata zdążyli ze wszystkim. - Rozcieram stopę, po której przejechała NAJMŁODSZA nim wpadła w braci i którą kilkukrotnie podeptał MŁODSZY wsiadając na rower.
LEKTURY OBOWIĄZKOWE DLA POCZĄTKUJĄCYCH ROWERZYSTÓW:
Chyba poszukam tych lektur obowiązkowych, bo sama jeżdżę podobnie jak MŁODSZY. ;)
OdpowiedzUsuń