piątek, 7 września 2012

ŻelkoBzdurki (cz.3.)

Kolejna porcja żelków-przekąsek, nie dłuuuugaśnych żelko-węży, do których mam słabość, ale na których gryzienie, żucie, ciamkanie i mlaskanie trzeba mieć czas. To takie żelki na jeden chaps. Częstujcie się.


- STARSZY, wstawaj! Spóźnisz się do szkoły!
- Do szkoły? Znowu?
STARSZEGO nie było przez trzy tygodnie w szkole ( choroba, przerwa świąteczna). Aha, zapomniałam: był wczoraj! To wszystko wyjaśnia.

MŁODSZY, proszę Cię! Znów to samo.- stoję w przedszkolnej szatni z przyklejonym  do prawej nogi MŁODSZYM.
- Cicho, udawaj, że mnie tu nie ma. Wymkniemy się i nikt nie zauważy. Chodźmy stąd. Proszę Cię.

Zaczęłam się zastanawiać, czy uda mi się, nie wzbudzając niczyich podejrzeń, wyjść  z przedszkola z jedną nogą... trochę bardziej.
- Albo nie! Albo nie! Albo nie! Zapomniałem, że Jaś ma dzisiaj przynieść książkę o kosmosie!- I już go nie było.
Wyszłam z przedszkola z jedną nogą... trochę mniej, bo ja tu, a MŁODSZY tam, we wszechświecie.



BAL KARNAWAŁOWY w przedszkolu:
- Ja chcę się przebrać za pirata- MŁODSZY , zafascynowany ostatnio "Piotrusiem Panem", nie zaskoczył mnie specjalnie.
- A ja chcę się przebrać za WIRUSA!- deklaruje NAJMŁODSZA.
taaaak, nie ma co ukrywać, że w życiu NAJMŁODSZEJ WIRUSY to ostatnio temat numer jeden, choć myślałam, że będzie się chciała przebrać za NUROFEN!

GODZINA: 10 minut za późno
MIEJSCE: dom (jeszcze!)
BOHATEROWIE: Mama Poranna (spóźniona, zdenerwowana, niewyspana), STARSZY, TORNISTER
Ociężały tornister ześlizguje się ze schodów w nieprzyzwoicie, jak na poranne okoliczności, wolnym tempie i marudzi głosem STARSZEGO:
- Ależ mnie dopakowali! Tyle mam w sobie, że się ruszyć nie mogę, piórnik uwiera, podręcznik rozpiera. Ciężki TORNISTRA los...
- STARSZY nie rób cyrku, spieszymy się.
- To nie cyrk, to TEATR.- STARSZY poczuł się urażony.
A Mama Poranna w kwestii sztuki czuła jest tylko na liczbę sztuk przedszkolno-szkolnych w samochodzie:
- Jeden, dwa, ...? MŁODSZY wsiadaj! No już! Jeden, dwa, trzy! Trzy sztuki. Możemy ruszać.

 - Najważniejsze, że mi się podoba...
- A jak powiedzą, że głupio, to tylko dlatego, że mi zazdroszczą...
- Babcia powiedziała, że jest super, a babcia się zna...
- Do zmian trzeba się przyzwyczaić i nic na to nie poradzę, że moi kumple tego nie rozumieją...
- Mogę dzisiaj nie iść do szkoły?
STARSZY w drodze do szkoły. Dziś wyjątkowo nie musiałam go prosić, by założył czapkę. STARSZY był wczoraj u fryzjera.

WARTO WIEDZIEĆ:
Samochód, który od kilku minut wlecze się z prędkością 30km/h
za koparką/śmieciarką/betoniarką/dźwigiem nie prowadzi:
"baba za kierownicą/niedorajda/kto jej dał prawo jazdy/zawalidroga".
W tym samochodzie jedzie troje dzieci zakochanych w maszynach-potworach, a kierująca pojazdem naprawdę wolałaby wyprzedzić, popędzić lewym pasem i uciec od pytań w stylu:
- A ten przycisk to do czego?
- A ten dźwig podniósłby nasz samochód?
- A dziesięć takich samochodów?
- A dlaczego tam jest taki kabel i ten drążek?

- Poczytamy?
- Wszystko już przeczytałam.- NAJMŁODSZA stoi przed półkami pełnymi książek.
- Wszystko?
- Tak.
- To może opowiem Ci jakąś bajkę-wymyślankę.?
- Tak!
NAJMŁODSZA ładuje mi się na kolana, naciąga koc pod samą szyję.
- Pewnego dnia miś...
- O misiu już znam.
- No dobrze... Dawno, dawno temu...
- To też znam!

OBSERWOWANY, OBSERWOWANA
Parkuję w miarę sprawnie, więc chyba nie o to chodziło.
Wychodzę z samochodu: w dżinsach, puchówce, owinięta szalem po czubek nosa, więc chyba nie chodziło o mnie.
Wysadzam z samochodu MLODSZEGO.
Wyskakuje STARSZY.
Kółko wokół samochodu. Wyciągam z fotelika NAJMŁODSZĄ.
Otwieram bagażnik, wyskakuje... pies!
Obserwując z ulgą wypuszcza powietrze z płuc.
- A ja myślałem, że Pani czwartego dzieciaka wyciągnie! Muszę zapalić.
I kto powiedział, że naród nieczuły, że człowiek człowiekowi wilkiem.
taka empatia, troska, tyle emocji!

- Mamo, pobaw się ze mną.
Idę, próbuję się połapać, o co chodzi w tej zabawie.
Po dwóch minutach:
- Już mi się znudziło... A Ty musisz sprzątać ze mną, bo też się bawiłaś.
MŁODSZY, pilny uczeń mistrza STARSZEGO>

PIES PAWŁOWA (?!)
- Auuuuuaaaa! Boli mnie! Boli!
- Co Cię boli? Co się stało?
- NAJMŁODSZA mnie uderzyła! Booooooli!
- Ale co Cię boli? Gdzie?
- Nie wiem. Booooli!
- Nie wiesz?
- NAJMŁODSZA powiedziała: "A masz!", ale nie wiem, gdzie mnie uderzyła! Boli!

 - Mamooooo, mszyce zjada biedronka, biedronkę ptaszek, a MNIE, kto MNIE zje??!!
Chciałam wypróbować taktykę na głuchego, że niby nic nie słyszałam, ale to jeszcze nigdy w tym domu nie zadziałało.
- No wiesz, synku...- wiję się, wiję.
- Trochę Cię zeżre trema, trochę stres, nerwy, zanieczyszczenie powietrza, kwaśne deszcze- wyliczył STARSZY.

LEKTURY POLECANE NA WIZYTĘ W SZPITALNEJ IZBIE PRZYJĘĆ
1. "NIEKOŃCZĄCA SIĘ OPOWIEŚĆ"
Dziecko za małe? Spokojnie, na Izbie Przyjęć będzie miało dużo czasu, by dorosnąć.
2. WIERSZE (Tuwim, Brzechwa)
Współoczekujący prawie-pacjenci odegrają sceny z "RZEPKI" i "LOKOMOTYWY", a każdy zdąży być i dziadkiem i Mruczkiem, i pierwszym wagonem i ósmym.
3. Odradzam lektury specjalistyczne, tematyczne: "Miś u lekarza" czy "Kaczuszko, nie bój sie zastrzyków" (tytuły zmyślone)
Dlaczego odradzam? A wierzysz, że Dr House czeka za drzwiami??!! Fikcja, fantastyka, marzenia. Bańka mydlana. Pyk! Prysła. I tylko w oczy mydło szczypie.

ŻelkoŻercy- ISTOTY STADNE
1. MŁODSZY wyskoczył sam na sam z mamą na warsztaty, gdzie mógł robić hałas, puszczać w szklance bąbelki przez słomkę, z dzieciakami pohasać...
(STARSZY już za duży na takie zabawy, NAJMŁODSZA chora)
2. MŁODSZY uczepiony do maminej nogi, odpowiadający na pytania kiwnięciem głowy, raczej z boku niż w centrum zabawy, z buzią w podkówkę...
(MŁODSZY bez stada, MŁODSZY tęskniący)
3. MŁODSZY wali w garnki, rozlewa wodę po podłodze, ryżem szura, papierem szeleści, kamykami gruchocze, energią i radością tryska.
(MŁODSZY prowadzi w domu warsztaty dla przeziębionej NAJMŁODSZEJ.)

Na kanapie: NAJMŁODSZA i jej katar, STARSZY i jego leń, ja.
Przed półkami: MŁODSZY.
- Jakąś książkę na katar, błoto pośniegowe, szarość, zimno?- składam zamówienie.
- Czyli cokolwiek! Musimy tylko ciaśniej usiąść, żeby nam się zrobiło przytulniej.
MŁODSZY miał rację... i tylko łokieć NAJMŁODSZEJ wbijał mi się pod żebro.

- Idziemy jutro do teatru?
- Taaaaak!!!- krzyczą wszyscy zgodnie.
- I żeby był smok i rycerze!- podskakuje na kanapie MŁODSZY.
- I pomarańczowy tygrys w kapeluszu!- dodaje NAJMŁODSZA.
- I żeby nie było wiadomo od razu wiadomo, jak się skończy- rozmarzył się STARSZY.
No to chyba zostaniemy w domu...
Krzesła, koc, karton, kredki, kilka szmatek...
Będzie smok, rycerze, tygrys w kapeluszu.
I zapewniam Was, że jeszcze NIKT nie wie, jak to się wszystko skończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz