- Co się stało?- krzyczę z dołu.
- Yyyyeeeeeeee- przerwa na złapanie oddechu.- Eeeeeyyyyyyy.
- MŁODSZY, co się stało? Nie rycz, mów.
- Yyyyyyyyyyyy- Czas na fazę drugą. Ryczenie nie pomaga, trzeba zacząć zawodzić. Jednostajny dźwięk syreny alarmowej sprawdza się zawsze, bo przecież jak długo da się tego słuchać??!!
- Mam nadzieję, że masz jakiś bardzo ważny, potwornie pilny problem.
- Popsuło się! Znowu! Naprawisz?- Tego znaku zapytania na końcu nie jestem wcale taka pewna.
- Poczekaj na STARSZEGO. Po szkole na pewno Ci pomoże.
- On powiedział, że już nigdy więcej mi tego nie zrobi, bo jak jestem ciamajda to jestem.I muszę poczekać kilka lat, aż będę duży i będę umiał sam, albo... poprosić mamę. Naprawisz?
Przemknęła mi przez głowę myśl, że może by tak usiąść i poczekać, aż MŁODSZY "będzie duży"...
- Masz wszystkie klocki?
MŁODSZY wpełzł pod łóżko:
- Trochę się wściekłem i kopnąłem je z całej siły.
Zajrzałam. Leżały tam klocki, ale i lalka NAJMŁODSZEJ, ciekawe co przeskrobała, i skarpetki:
- Ale ja ich i tak nie będę nosił, bo są głupie!
- Brzydkie, nie podobają Ci się, niewygodne, za małe, ale nie głupie.
- Ale "głupie" to to samo tylko krócej.
- A gdzie masz instrukcję? Bez niej nie damy rady.
- Powinna też być pod łóżkiem...
- Nie ma. Gdzie jeszcze chowasz "głupie" rzeczy?
- Jest! W pudełku z instrukcjami!
- Tego to rzeczywiście nikt się nie spodziewał.
MŁODSZY twierdzi, że już jest za duży na klocki Duplo. To oznacza mniej wiecej tyle, że klockami Duplo się bawi, a małe klocki LEGO kolekcjonuje, bawiąc się nimi sporadycznie, częściej gubiąc i rycząc, że się popsuło, że nie pasuje, że po prostu (i krócej) "głupie".
- No dobra. Tyle mamy...-trzymam w rękach fragment podwozia.- Zobacz MŁODSZY, możemy odrazu przeskoczyć na 12 stronę. Chwila moment i samochód będzie złożony.
"Nie chce Ci się? Spróbuj potraktować czekające Cię zadanie jak wyzwanie! Obudź w sobie entuzjazm i ducha walki." (Się czytało kiedyś w wannie, się wie!)
- A gdzie jest ten klocek?
- Jaki? Musisz policzyć mu guziki.
- Jeden, dwa, trzy, cztery... MŁODSZY nie szturchaj, bo mi się myli. Jeszcze raz. Jeden, dwa, trzy, cztery... Za te pieniądze mogliby dorzucać lupę do zestawu. Pięć guzików.
- A kolor?
- Szary.
- Ciemnoszary czy jasnoszary?
- Hmmmm... Chyba jasnoszary.
- To nie mam.- MŁODSZY trzyma w rękach klocek z trzema guzikami, czerwony.
- Synu, a może byś tak rozszerzył krąg poszukiwań?
- Co mam zrobić?
- Szukać! Kręcić głową, wypatrywać, może nawet czasem przegarniać klocki ręką.
- Aha.- MŁODSZY jednak nadal siedzi z czerwonym klockiem w dłoni i patrzy na mnie.
- No i...?!
- Powiedziałaś, że naprawisz!
- Ale chyba możesz mi pomóc?!
- No dobra. To powiem Ci, że zapomniałaś przyczepić kierownicę i teraz musisz to wszystko popsuć, żeby się dostać do środka.
- Dzięki synku... Od jak dawna to wiesz?
- Od dawna. Kiedyś mi STARSZY powiedział, że jak się zapomni o kierownicy to dupa.
- Dupa?
- Dupa.
Resztkami sił podtrzymuję w sobie ducha walki i entuzjazm... Przez trzy minuty wydawało mi się, że złożenie samochodu z klocków LEGO przerasta moje możliwości, ale okazało się, że to tylko MŁODSZY, gdy nie patrzyłam, przewrócił kilka stron w instrukcji, żeby "coś zobaczyć". Trochę więcej czasu niż się spodziewałam zajęło mi kompletowanie świateł, które MŁODSZY miał w kieszeni ("bawilem się, że to drogocenne kamienie").
I na koniec dyskusja natury estetycznej:
- Trudno MŁODSZY, weźmiemy żółty z innego pudełka, zamiast czerwonego.
- Nie! Musimy poszukać!
- Szukamy już długo. Zaraz musimy jechać po STARSZEGO do szkoły. Nie ma czasu. Jak się znajdzie, to zamienimy.
- Nie może być inny. Musi być czerwony.
- Ale nie ma.
- Szukamy!
- MŁODSZY, proszę Cię...
- Już wiem. STARSZY mówił, że można napisać do fabryki LEGO, żeby nam przysłali taki klocek.
- Może, ale to potrwa, a do tego czasu możemy użyć żółtego.
- Nie. Czerwony i kropka peel.- Pielęgnujmy to patriotyczne nasze ".pl", bo inaczej za kilka lat dzieci będą mówiły już tylko ".com" (czyt. kropka kom).
- Wczoraj założyłeś dwie rożne skarpetki, dzisiaj zaszalej i przyczep żółty klocek!
- ?!
- Nie ważne. Musimy już iść.
- I powiem STARSZEMU, co chciałaś zrobić! I on napisze do fabryki i będę miał czerwony klocek, a nie ten Twój głupi żółty!
Trochę się wściekłam, ale nie kopnęłam ani samochodu ani MŁODSZEGO. Jakimś cudem żaden z nich nie wylądował pod łóżkiem, choć jeden jest złożony z całej masy maleńkich, znikających, kolorowych, po prostu (i krócej) głupich klocków, a drugi jest upierdliwy, bezduszny, rozpuszczony, niesprawiedliwy, a może po prostu... Nie, zachowam klasę i tylko po cichu:
- Dupa, dupa, dupa, dupa...
A potem wkopnę się pod łóżko i poczekam, aż będą duzi.
Ach ten jeden magiczny klocek...:)mam nadzieje, że nie musiałaś pisać do LEGO po jeden jedyny kolcek :D mówiłam już że kocham ten blog? Jeśli tak to się powtórzę :D
OdpowiedzUsuńWytrwałości i zapasów Żelków w szafce :)
alex:)
Po prostu (i krócej) CUDNA jesteś:-*
OdpowiedzUsuńA ile magii i cudowności w tych komentarzach! Dziękuję!!! :)
OdpowiedzUsuń