poniedziałek, 15 października 2012

TO BEZ SENSU!

Otwierają się drzwi, po chwili bagażnik. Przeciąg. STARSZY wrzuca plecak. Trzaskają drzwi bagażnika. STARSZY wskakuje do samochodu. Trzaskają drzwi. 
- Mogę zaprosić dziś do siebie Maćka?
- Hej, synku. Miło Cię widzieć!
- Przecież się już dzisiaj rano widzieliśmy. No to mogę?
- Jedno miłe słowo.
- Mamooooo...
- Może być. Nie mam nic przeciwko, a umówiłeś się już nim?
- Przecież muszę Ciebie najpierw zapytać.
- Zapytałeś. Umawiaj się.
- Nieeee, teraz nie dzwonię, bo go przed chwilą tato odebrał i pewnie teraz jedzie samochodem, bo przecież ja też jadę, i pewnie nie usłyszy. Na pewno ma telefon w plecaku, a plecak w bagażniku, to nie dosięgnie. Zobacz, ja też nie dosięgam. 
- Jak nie dosięgasz, skoro masz telefon w dłoni?
- Do bagażnika nie dosięgam, do plecaka w bagażniku, bo w plecaku jest telefon i dzwoni. 
- Masz jeszcze jeden telefon?
- Mamo, Ty mnie w ogóle nie słuchasz! Udaję, że jestem Maćkiem w samochodzie jego taty i przeprowadzam test.
- Dobrze, Maćku.- odzywam się basem.
- Jaja sobie robisz, a to jest poważna sprawa!
- To zadzwoń, zamiast gdybać, testować i hipotetyto..., hipototy... DZWOŃ!
- A może Ty zadzwonisz do mamy Maćka?
- Zadzwonię, gdy tylko będę miała ochotę się z nią umówić, ale dziś to tylko kanapa, książka, nogi do góry.
- Przecież musisz mnie zawieźć do Maćka.
- Słucham? Wydawało mi się, że to Maciek, jak już zanurkuje do bagażnika i wyciągnie z plecaka telefon, ma do Ciebie przyjechać.
- Ale gdyby jego rodzice też okazali się takimi leniuchami jak Ty, to nie będziesz miała wyboru.


Na szczęście musiałam wysiąść z samochodu i wejść do przedszkola po resztę moich kochanych, empatycznych dzieci. I na szczęście STARSZY został w samochodzie...

- Wsiadać, bo się potwornie spieszymy.
- Gdzie? Jedziemy na basen, do dziadka czy na plac zabaw?!- MŁODSZY mógłby tak pewnie jeszcze długo wymieniać, ale był bez szans.
- Jedziemy świętować weekend, na kanapie.
- Bez sensu.- MŁODSZY nadął się, że ledwo pasa starczyło, by go zapiąć.
- Będziecie się musieli w takim razie sami sobą zająć, bo do mnie przyjeżdża Maciek.- STARSZY mówi to takim tonem, jakby go prezydent, wróć, James Bond miał odwiedzić.
- To bez sensu i niesprawiedliwe! Ja też chcę, by do mnie przyjechał jakiś kolega z przedszkola. 
NAJMŁODSZA nie chce by ją coś ominęło:
- I ja też bez sensu! Ja też chcę!
- Kogo mam zawołać?
- ???
- Kogo mam zaprosić do nas na popołudnie?
- Stasia i Kacpra, i jeszcze Wojtka.
- Marysię.
- Staś, Kacper, Wojtek, Marysia, chodźcie, jedziemy do nas!- krzyczę w kierunku pouchylanych okien przedszkola.
- Bez sensu! Trzeba wejść do środka i odebrać dzieci, ale Ty nie możesz, bo nie jesteś ich mamą.
- I pewnie Staś, Kacper, Wojtek i Marysia czekają na swoich rodziców?
- Mhm.
- To jedziemy bez nich?
- No dobra, ale jak już będziemy tacy duzi jak STARSZY to ich zaprosimy.
- Masz to u mnie jak w banku!
- Banku parabanku.- bąka pod nosem fan serwisów informacyjnych.
- A Ty? Zadzwoniłeś już?
- Nie wiem, czy już wysiadł z samochodu. I wiesz, on może być na mnie trochę obrażony...
- Wreszcie zaczynam chwytać.
- Nie pożyczyłem mu szmatki do wytarcia ławki, bo on mi nie pomógł i ja sam musiałem sprzątać, to potem powiedziałem, że mu nie pożyczę. Może się obraził? Ale widziałem się z nim później na schodach i on się uśmiechnął i ja mu powiedziałem, że już okej więc pewnie jest okej. Chyba, że Maciek pomyślał sobie w samochodzie, że nie jest okej i nawet jak już dosięgnie do telefonu to specjalnie nie odbierze.
- Zadzwoń.
- Ale ja nie będę wiedział, dlaczego on nie odbiera.
- Nie odbiera, bo NIKT nie dzwoni!
- Bardzo śmieszne. I to jest bez sensu, bo Ty nie chcesz mnie zawieźć, a rodzice Maćka na pewno też chcą leżeć bez sensu na kanapie i bez sensu. Dlaczego na niego trąbisz?
- Bo nie jedzie!
- Jak i kilkanaście samochodów przed nim.
- Ale ja chcę już jechać! Muszę natychmiast wysiaść z tej puszki pełnej absurdu!!! Albo daj, zadzwonię do Maćka. 
- I co powiesz? 
- Powiem, że są straszne korki, a ja już ani chwili dłużej nie zniosę tej rozmowy i że ma natychmiast do Ciebie przyjechać.
- No suuuuper... A ja myślałem, że coś wymyśliłaś. Cały tydzień czekałem na to, żeby móc spotkać się z Maćkiem, a teraz przez Ciebie nic się nie uda.
-Synu, łączę się z Twoim zdrowym rozsądkiem, zadzwoń.

- No i mówiłem Ci, że nie odbierze! Wszystko jest bez sensu! Nic mi się nie udaje! 

Dzwonię. Wiem, miałam nie dzwonić, ale ten przede mną zaraz wyjdzie z samochodu i mi powie, co myśli o tym trąbieniu i będzie miał rację, a ja potem będę musiała tłumaczyć "dlaczego ten Pan tak brzydko mówi?" i... PO PROSTU DZWONIĘ!!!!
- Cześć. Tak. Tak. Aha! Ale Wam zazdroszczę! Bawcie się dobrze. Tak, zdzwonimy się pod koniec przyszłego tygodnia. Pa. Maciek z rodzicami wyjeżdża na weekend do Krakowa. 
- Tak! I przywiezie mi figurkę smoka!
- To Ty wiedziałeś, że on wyjeżdża? Przecież skoro jedzie do Krakowa to nie mógłby się dzisiaj z Tobą spotkać...
- No tak. Nie skojarzyłem.
- A nam Maciek też przywiezie smoki?
- Nie, bo to nie Wasz kolega.
- To bez sensu!!!- wrzeszczą NAJMŁODSZA i MŁODSZY.



1 komentarz:

  1. Ach te dzieciaki... Jak ich tu nie kochać? :D
    Czekam na dalsze perypetie Twoich małych szkrabów;)
    Czasu, cierpliwości i zapasu Żelków ;D
    alex ;)

    OdpowiedzUsuń