wtorek, 11 września 2012

CZYTAMY: "MOJE SZCZĘŚLIWE ŻYCIE" Rose Lagercrantz

CZYTAMY: "MOJE SZCZĘŚLIWE ŻYCIE"


I są takie dni, kiedy wieczorny rytuał: kolacja, kąpiel, piżama, zęby, czytanie, przytulanie, siku, przykrywanie, przytulanie, pić, przykrywanie, przytulanie,... wykonuję zupełnie bezmyślnie. Odruchy, odruchy, odruchy... I dużo mnie awantur, bo na szczęście nie mam jeszcze w odruchu irytować się, że "znów", wściekać, że "jeszcze nie"... i bić w pierś, że znów nie dałam rady, że cierpliwość wyłącza mi się 30 minut przed zaśnięciem dzieci.


Wieczór.
- MŁODSZY do wanny... Przyjdź to ci pomogę... Nie, NAJMŁODSZA wczorajbyła pierwsza . Tak, na pewno. Nie, nie oszukuję cię. Przysięgam. Tak, na paczkę żelków przysięgam... Mydło? Nie, jak połkniesz to nie będziesz puszczał baniek tylko puścisz... To znaczy zrobi Ci się niedobrze i zwymiotujesz. Skąd wiem? Przeczytałam w encyklopedii.
- NAJMŁODSZA, uważaj, nie ściskaj tak! No trudno. Gąsienica? Raczej dżdżownica albinos. Dobrze, spróbuj jeszcze raz, ale nie... Słyszałaś kiedyś o tym, że człowiek uczy się na błędach. Może weźmiesz trochę pasty z podłogi. Z podłogi nie można jeść, ale nie mówiłam nic o paście do zębów.
- Wybierajcie książki i pod kołdrę. Cokolwiek, byle szybko.
- A Dunia nie mogła zasnąć, ale w końcu zasnęła.- NAJMŁODSZA siedzi z książką na kolanach.
- A widzisz! To tak jak ty. Też zaśniesz.
- Jak Dunia zaśnie, to ja zasnę.
- Zuch dziewczynka. Czytamy.


 "MOJE SZCZĘŚLIWE ŻYCIE"
Rose Lagercrantz, il. Eva Eriksson
(Wydawnictwo Zakamarki)


(OBRAZ < SŁOWO)

Dunia leży w łóżku i próbuje zasnąć, a zawsze gdy ma z tym problem to liczy, ile razy była szczęśliwa. I tu się zaczyna niekończąca się historia... Dunia była szczęśliwa tyyyyyle razy, ale, jak to w życiu, szczęśliwe chwile jej się ze smutnymi plotły. Jak w życiu... Nowy tornister, ale i nowa szkoła, przyjaciółka, ale i kłótnie. Świnka morska i tęsknota. I całkiem interesująca ta opowieść Duni, ale oczy mi się kleją, przekraczam limit czasu na wieczorne czytanie, a NAJMŁODSZA i MŁODSZY, gdy tylko próbuję przerwać protestują/grożą/szantażują:
- Ale Dunia nie zasnęła, a my zaśniemy dopiero jak Dunia zaśnie.
I jak to się stało, że nagle muszę troje dzieci położyć spać?!
Dunia opowiada o tygodniu chleba, rozbitej głowie, gumie do żucia, aniołku, nauce pływania... Wiem, że muszę się trzymać, a głównie trzymać powieki, bo inaczej przegapię jedną z najszczęśliwszych chwil w życiu Duni. Tylko dlaczego akurat teraz? Dlaczego akurat dziś Dunia nie może zasnąć? A jeszcze telefon, dwa maile, pranie, STARSZEGO zadania sprawdzić... Dunia śpij...
- Mamo, ale nie udawaj. Nie udawaj, że śpisz, bo zaśniesz naprawdę , tak jak Dunia, a mi się chce jeszcze siku i nas nie przykryłaś i nie przytuliłaś.
Otwieram oczy. Dunia śpi przykryta okładką. Jednego mniej, hej!
- Do łóżek.
Przykrywanko. Przytulanko.  Picie. Przykrywanko.
- Dobranoc.
Siku. Przytulanko. Przykrywanko.
- Tak, kocham cię, potworrrrrnie. Ciebie też. Śpijcie już. Dobranoc.
Wychodzę z pokoju maluchów. Dwoje mniej, hej!
- Mamo, ale miałem dziś szczęście! Może nie na początku, bo przez ten plecak to się spóźniłem do szkoły. No tak, bo mi się rozsypało wszystko. I nie mów, że mówiłaś, że trzeba zapinać, bo jak mi się pierwszy raz wysypało na kilkadziesiąt razy to to jest wyjątek! Jak ta, no... PSZCZOŁA i... SKUWKA! Po co my się uczymy o skuwce, że jest wyjątkiem, a nawet nie wiemy, co to jest ta skuwka. I nie tłumacz mi teraz, bo przecież skoro mi się przez dziesięć lat to słowo nie przydało to pewnie mi się nie przyda, a jak mi się przyda to to będzie...
- Wyjątek?
- Brawo. Miałem szczęście, że wszedłem do sali nim pani sprawdziła obecność. Wiesz, że dziś nie było Jaśka i siedziałem sam w ławce? Wreszcie miałem miejsce na wszystkie moje rzeczy. Jak się rozpakowałem, to mi już nic z plecaka nie mogło wypaść, tylko śniadanie położyłem na parapecie i mi się banan przyrumienił... O czym to ja mówiłem?
- Że Jaśka nie było i że się rozpakowałeś...
- Nieeee, mówiłem, że miałem dziś szczęście! Kurcze, ale ten banan to był straszny. Przez dwie przerwy tym bananem dziewczyny straszyłem, a w końcu wypadł mi przypadkiem przez okno.
- Wyjątek?
- ???
- Pewnie często u was banany latają, ale to był pierwszy, który wypadł przez okno. Wyjątek.
- Bardzo śmieszne. Na lekcjach to nudy, nie było Jaśka, nie było z kim gadać. zawsze jest coś za coś. I pani nam oddała ten sprawdzian, no ten wiesz..., ale ja nie o tym.
- A jak Ci poszło?
- No mówiłem, że miałem dziś szczęście!
- Dostałeś piątkę?
- O czym ty mówisz? Dostałem od Tomka kartę, której mi brakowało! Mam teraz całą drużynę hiszpańską! Takie miałem dzisiaj szczęście!
Przed snem chciałam jeszcze policzyć swoje szczęśliwe chwile, ale... zasnęłam. Nie musiałam nawet udawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz