- Rany boskie! Jak Pani sobie z nimi radzi?! Ile ich jest?! Jeden, dwa, trzy..., cztery..?
- Nie, nie, to dziecko już Pani liczyła, tylko przed chwilą było tam, a teraz...
- Proszę uważać, zaraz spadnie! Jejku, Pani to ma wesołe życie!- Mogłabym się założyć, że mamy zupełnie inną definicję "wesołego życia".
Gdyby nie ruchliwa ulica, błoto pośniegowe, zabawa w "brudniaka" wymyślona przez STARSZEGO, pewnie uspokoiłabym prawie-nieznajomą, że radzę sobie nieźle, a przynajmniej trzymam fason. Gorzej wypadam w zawodach na zaradną mamę, gdy mnie ktoś próbuje na ruchliwej ulicy, gdzie błoto pośniegowe i "brudniak", zagadywać, zalewać słodko-kwaśną mieszanką podziwu i współczucia.
Życie z dziećmi jest jak dobry film akcji, jak wizyta w wesołym miasteczku, nocny bieg na orientację... Życie z trójką dzieci to konieczność pogodzenia się z wielowątkowością fabuły, próba zachowania równowagi przy wchodzeniu na karuzelę po przejażdżce górska kolejką, rozpaczliwa gonitwa do celu, gdy z trzech stron jednocześnie dochodzi wołanie: "Mamo, tędy, chodź do mnie!", "Mamo, musisz przyjść!" "Mamooooooo..."
Życie z trójką dzieci to ciąg niespodzianek, nagłych zwrotów akcji..., ale codzienność...
Codzienność z trójką dzieci to w gruncie rzeczy nudy na pudy, dzień świstaka,nieznośna melodia pozytywki.
"FELEK I TOLA"
Sylvia Vanden Heede, il. Thé Tjong-Khong
(Wydawnictwo Dwie Siostry)
(OBRAZ < SŁOWO)
- Ja chcę kubek ze słonikiem!- NAJMŁODSZA codziennie chce kubek ze słonikiem i codziennie mi o tym przypomina.
MŁODSZEMU stawiam kubek z Myszką Miki, STARSZEMU z Mikołajkiem. MŁODSZEMU wyciągam ze zmywarki niebieski talerz, bo w szufladzie nie ma już ani jednego niebieskiego talerza, i myję i wycieram i słyszę wrzask ze schodów:
- Ja jem na niebieskim talerzu!!!
Codziennie dzieciaki pajacują i świntuszą przy jedzeniu, codziennie mówię im, że jedzą jak świnki, że jeszcze jeden wygłup/kłótnia a zabiorę talerze i codziennie powtarzam "jeszcze raz" jeszcze raz i jeszcze raz... aż cała trójka nie skończy jeść.
Potem codzienna jazda samochodem: audiobook od miesiąca ten sam, w kółko i na okrągło, to samo zielone światło, co o 3 sekundy za wcześnie zmienia się w żółte, by po chwili czerwienić się ze wstydu, bo jak można być tak złośliwym! I kłótnie, przepychanki i moje groźby, że zaraz któreś wysadzę na poboczu (ta groźba bierze udział w konkursie na najbardziej absurdalną rodzicielską groźbę).
Ani się obejrzę i znów siedzimy wszyscy razem w samochodzie. I już po chwili wiem, kto z kim się bawił, co kto miał na obiad. Zazwyczaj nie dowiem się, co w szkole.
STARSZY codziennie obraża się na mnie, że każę mu odrabiać lekcje, że nie pozwalam dłużej siedzieć przed komputerem.
MŁODSZY i NAJMŁODSZA codziennie zwalają winę na rodzeństwo za bałagan w pokoju i porozrzucane zabawki. Codziennie nie chce im się spać, codziennie z tego powodu marudzą, wyłażą z łóżek po kilkadziesiąt razy, by się wysikać, napić, wysikać, napić, wysikać...
Gdybym oddała nasze domowe królestwo we władanie dzieciom to wbrew pozorom nie pogrążylibyśmy się w anarchii i bałaganie. Codzienność stała by się jeszcze bardziej nieznośnie codzienna i tak:
- na śniadanie czekoladowe płatki z mlekiem i kakao, na obiad: frytki z keczupem i naleśniki;
- na grzbietach bluzy z kapturem i zamkiem błyskawicznym, a pod spodem: MŁODSZY- koszulka z Elmo, NAJMŁODSZA- sukienka z falbanką, STARSZY- piżama (jaka oszczędność czasu!);
- codziennie wizyta na basenie, w kinie i lodziarni (nawet smaki lodów codziennie takie same!).
Ostatnio codziennie czytamy tę samą książkę. Przedtem codziennie przez dwa tygodnie czytaliśmy inną. Gdy MŁODSZY zaczął przynosić mi coraz grubsze książki pojawiła się nadzieja, że tym razem nie zdążę nauczyć się jej na pamięć nim znudzi się dzieciom. Niestety, jest jeszcze gorzej.
Koncentracji, czasu i strun głosowych starcza nam najwyżej na 1/3 książki. Codziennie, a nawet po kilka razy dziennie, zaczynamy czytać książkę od początku. Propozycja czytania od miejsca, w którym skończyliśmy kilka godzin wcześniej wzbudza na twarzach dzieci zdziwienie, bo kto to widział, by zaczynać od środka?!
Codziennie Felek i Tola gotują zupę, Henio ma jejku, a potem jajko i Pipa, przychodzi jesień, a potem zima i jest bałwan... Po kąpieli MŁODSZY i NAJMŁODSZA wskakują pod kołdry, ja siadam między nim, by znów z Felkiem i Tolą gotować zupę, poznać u Henia jejku, jajko i Pipa, zauważyć, że przyszła jesień, a potem zima i gdy już Felek z Heniem ulepią bałwana gaszę światło w pokoju dzieci.
Następnego dnia MŁODSZY przegląda książkę sam- jest Felek i Tola, zupa i Henio, jejku, jajko i Pip, jest też bałwan, a potem wołam dzieci na kolację, do kąpieli i wskakujemy pod kołdry i czytamy o Felku i Toli, zupie, Heniu, jejku, jajku, Pipie, jesieni, zimie i bałwanie. Gaszę światło. NAJMŁODSZEJ śni się jesień i Felek, MŁODSZEMU zima i Tola.
Kolejnego dnia, NAJMŁODSZA nie mogąc się doczekać ilustracji na następnej stronie, odwraca kartkę, a ja czytam, czytam, z pamięci czytam o Felku i Toli, zupie, Heniu, jejku i jajku i Pipie, jesieni, zimie i bałwanie.
I siedzi MŁODSZY na schodach, na kolanach trzyma książkę, szeleści kartkami i czyta! MŁODSZY czyta o Felku i Toli, zupie, Heniu, jejku, jajku i Pipie, jesieni, zimie i bałwanie. Sam czyta! MŁODSZY czyta!
Siedzę z książką na kanapie i czekam na MŁODSZEGO, który szuka królika, bez którego MŁODSZY to trochę nie MŁODSZY i czekam na NAJMŁODSZĄ, która poszła siku. I czytam z tyłu okładki, że to książka, która idealnie sprawdza się jako pierwsza książka do nauki samodzielnego czytania. Coś w tym jest, MŁODSZY czyta! W prawdzie nauka ta nie przekłada się na inne książki, etykiety od kosmetyków, szyldy sklepowe, polecenia w książeczkach z łamigłówkami, ale jednak... MŁODSZY "Felka i Tolę" czyta! I nawet książki nie musi otwierać! To dopiero sztuka!
- A nie jesteście ciekawi, jak ta książka się kończy? Co jest dalej? Czy Felek i Tola doczekali wiosny i lata?
- Bardziej jesteśmy ciekawi, jak robią zupę i idą do Henia zobaczyć jejka, który jest jajkiem.
- Możesz już nie gadać, tylko czytać?!- NAJMŁODSZA nie widzi potrzeby dalszej dyskusji.
- Ja Ci pomogę: "To jest Felek, a to- Tola. Felek jest gruby."- MŁODSZY czyta i szuka królika, który najprawdopodobniej wpadł pod łóżko.Książkę trzymam zamkniętą w ręku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz