Czasem jestem wodzirejem, innym razem stoję w trzecim rzędzie i poddaję się ich inwencji i pomysłom. Nagle dowiaduję się, że nieważne jak, ale ważne, że rysuję, wycinam, lepię, śpiewam, czytam, nawet tańczę. I nikt mnie nie ocenia, ważne, że się dzieje i nikt nie krytykuje, a liczy się udział. I najczęściej o tym zapominam, a to takie proste...
Nauczyłam się już, by na niektóre pytania nie odpowiadać...
- Gdzie idziemy? Co to będzie? Co będziemy robić?
I mogłabym oczywiście próbować:
- Idziemy do teatru. Spektakl będzie o królewnie, która połknęła zatrute jabłko i...- Mniej więcej w tym miejscu, któreś z nich by mi przerwało:
- A mamy jabłko? Jestem głodna.
- Nie lubię o królewnach. Nudno będzie...
Być może jednak podeszliby do tematu mniej przyziemnie, nie kręcili nosami i:
- A jakie to było jabłko? Czy są takie trujące jabłka? A ja kiedyś zjadłem gruszkę i mnie bolał brzuch.
- A ja lubię gruszki, a brzuch mnie nie boli, albo boli... Chyba muszę iść na sedes.- NAJMŁODSZA, może z racji wzrostu, co w głowie to w...
By więc nie dojść do wniosku, że dzieci wyciągam z domu na siłę, by nie spóźnić się grzebiąc po encyklopediach i internecie, szukając dowodów na istnienie zatrutych jabłek i krasnoludków, mówię tak:
- Wychodzimy. Dziś teatr, taniec, warsztaty. Jestem potwornie, ogromniaście ciekawa! A Wy?! Dalej, dalej! Buty, kurtki, czapki, rękawiczki, szaliki, pluszaki! Spróbujmy dziś pobić rekord trasy: z przedpokoju do samochodu! Czas, start!
STARSZY wyskakuje z pokoju, gdy tylko słyszy kłótnię o to, kto pierwszy dotknął drzwi, kto pierwszy wszedł do domu, kto pierwszy...
- Gdzie byliście?
NAJMŁODSZA i MŁODSZY wyskakują z zimowej odzieży ochronnej.
- No, gdzie byliście?
I ja też czekam z niecierpliwością na odpowiedzi, bo czasem dopiero od dzieci dowiaduję się, gdzie byłam, co robiłam, albo czego byłam świadkiem...
- Na scenie!- wykrzykuje NAJMŁODSZA, gdy tylko udaje jej się rozplątać szalik.
- Klepaliśmy się po pupie, machaliśmy rękami, skakaliśmy i przewracaliśmy się na podłogę.
- Na scenie! Byłam żabką i pomagałam śmiesznej pani w śpiochu wstać. I kręciłam nogą!
- I pamiętasz mamo: ja byłem małpą, a Ty wężem!
- A ja słoniem, a mama moją trąbą! I słoń tupał!- NAJMŁODSZA stawia słoniowe kroki, z szalika ma trąbę.
Nalewam sobie kawę, siadam na schodach, obok STARSZEGO:
- Bo ja to z wami nie tańczę... Lubisz tańczyć?
- No co Ty? Taniec to jest dla dziewczyn.
- No widzisz, a mówisz tak, bo z Tobą nie tańczyłam... I wiesz, ja nie mówię o walcu, tangu...
- Czyli nie jak królewna z królewiczem, nie jak dziewczyny chcą tańczyć, że tak blisko i tu za rękę, a tu...- I gdyby się nie opamiętał, to pewnie chwilę później chwyciłby mnie wpół i wirował ze mną po parkiecie, a falbany mojej sukni... Ale na szczęście się opamiętał, bo w tańcu klasycznym to ja raczej rzadko wiruję, a i sukni brak.
- Nie, mnie raczej chodzi o to, że taniec, ruch, świadomość własnego ciała, ekspresja...- Mi na szczęście też ktoś w porę przerwał.
- I były oklaski! Dla mnie, mama klaskała i inne panie, a my się kłanialiśmy, ale najpierw musieliśmy pobiec do ściany.
- A te w śpiochach były śmieszne. Robiły taaaaak i trochę taaaaak, a potem takie wygibasy.- NAJMŁODSZA w jedyny i niepowtarzalny sposób odtwarza ruchy aktorów.
- Nieeee, to było inaczej.- MŁODSZY dzięki nieco innym proporcjom ciała, większej sprawności i koordynacji jeszcze inaczej naśladował sceniczny taniec.
- Mamo, mamo, popatrz!- NAJMŁODSZA dmucha w karnawałową trąbkę, kręci pupą, za nią podskakuje MŁODSZY klepiąc się po pupie.- A Ty jakim jesteś zwierzątkiem?
Po chwili tupię rytmicznie nogami, wymachuję rękoma na boki i jestem: pingwinem, papugą, zebrą (?!), w zależności od tego, które dziecko zapytać o zdanie.
STARSZY udaje hipopotama, kłapie paszczą w rytm trąbki NAJMŁODSZEJ.
I mam wrażenie, że już to gdzieś kiedyś było, że już kiedyś kręciłam się wokół stołu, ale wtedy chyba byłam szóstym wagonem (ten z armatą) i kiwałam się w rytm skandowanego wiersza. I tak sobie myślę, że skoro udało mi się być gibającą się w takt armatą (!) to niepotrzebnie się tak dziś krępowałam na tych warsztatach, trzeba było iść na całość. "Wyginam śmiało ciało!"- jak śpiewa klasyk.
Byliśmy na scenie, klepaliśmy się po pupie, udawaliśmy żabki, oglądaliśmy panie w śpiochach... Jeśli komuś to nie wystarcza, zapraszam do podróży po linkach do kłębka!
I tańczmy, kołyszmy się, klepmy po pupach, wymachujmy nogami...
"WONDERLAND PROJECT"
wywiad z Alicją Morawską-Rubczak, kuratorką projektu Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci
Język bez słów- teatr tańca dla dzieci. (Agata Drwięga)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz