środa, 24 października 2012

BYWAMY: Fg = G[(m1 m2)/r2] / Taniec a fizyka

BYWAMY: Fg = G[(m1 m2)/r2] / TANIEC A FIZYKA

- Wolałbym nie iść... Nie boisz się, że przez ten taniec mogę się zrazić do fizyki? 
- Ja nie lubię fizyki, Ty nie lubisz tańca. Tworzymy idealną parę! 
- A nie mogłabyś iść tylko z maluchami? Ja sobie zostanę w domu. Obiecuję Ci, że potańczę przez chwilę i nawet rolet nie zasunę to pewnie mnie jakiś sąsiad zobaczy i wyjdzie na to samo... 
- ???
- Wygłupię się. Będę pląsać i będę widziany.
- Prooooooszę Cię. Gdyby coś, zawsze może Cię zacząć boleć brzuch, noga, ręka, piegi na nosie.
- Ależ Ty litościwa! Myślałem, że tylko utrata przytomności i otwarte złamanie się liczą.
- Ale ja teraz mówię o warsztatach, a nie o szkole.

A potem przez chwilę jest jeszcze gorzej niż sobie wyobrażaliśmy. Po pierwsze każą nam zdjąć buty i od razu, ja i STARSZY, czujemy się tak jakoś przedszkolnie... I co tam, że w domu wydzieram się: "Kapcie!" bez większego efektu. W domu to w domu. Po drugie MŁODSZY siada na widowni i kategorycznie odmawia wejścia na scenę.  Niby nic takiego, ja to się nawet powinnam cieszyć, bo to zawsze jedna ręka wolna (na drugiej wisi już NAJMŁODSZA), ale czy to sprawiedliwe?! On tam, obserwuje nas, miał w sobie tyle odwagi, by zaprotestować, usiąść w pierwszym rzędzie, w butach, i mieć wszystko gdzieś, a STARSZY wściekły, bo chętnie by się z MŁODSZYM miejscem zamienił albo chociaż do niego przysiadł:
- Tchórz!- syczy STARSZY.
- A może to odwaga,  a nie tchórzostwo? Siedzi tam sam, a my tu. 
- Odwaga?! Ja to jestem odważny!- zatacza wzrokiem po scenie i kończy na swoich skarpetkach.- Tchórz!
- Może jemu zabrakło odwagi, by z nami tu być, ale miał jej jeszcze na tyle, by się nie rozpłakać, nie uciec, tylko usiąść na widowni. A Tobie zabrakło odwagi, by usiąść na widowni, ale miałeś jej na tyle, by tu być.
- Nie kapuję, ale mam nadzieję, że chociaż Ty rozumiesz, co mówisz.
Gdybym miała chwilę czasu to pewnie zastanowiłabym się nad tym jeszcze raz, ale to nie był dobry moment. Przed nami były o wiele ważniejsze problemy do rozwikłania.



Fg = G[(m1 m2)/r2] / Taniec a fizyka
Bára Látalová and Comp.

w ramach projektu Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci 
20.10.2012 / warsztaty i spektakl







Czy moje ręce są ciężkie? A jakby to było, gdyby prawie nic nie ważyły? (To zadanie zupełnie mnie przerosło, bo na lewej ręce wisiały dodatkowe kilogramy NAJMŁODSZEJ.) Czy jeśli podskoczę, to wyląduję po chwili na ziemi? A jeśli podskoczyłabym jeszcze wyżej? Czy umiem popchnąć powietrze? Co się dzieje, gdy spotkam się/zderzę ze STARSZYM? Odbijemy się od siebie? Zlepimy?  
I powoli było coraz lepiej. STARSZEMU najbardziej spodobało się upadanie. Upadał jak piłeczka wypełniona grochem, cieżko, z łomotem, bezwładnie. Upadał powoli i delikatnie jak chusteczka podrywana wiatrem. NAJMŁODSZA ćwiczyła podskoki jak piłka, ćwiczyła upadanie z asystą (najpierw ja, a dopiero potem, na mnie, ona). 
Staraliśmy się, bo przecież obserwował nas najważniejszy widz. MŁODSZY siedział przylepiony do krzesła, najczęściej z poważną miną, ale zdarzało mu się uśmiechnąć... W jego oczach najlepiej wypadł STARSZY. W moich też.

- To upadanie było bardzo trudne. Niby takie zwykle upadanie, ale... Pamiętasz, mam taką żyrafkę, która jak nacisnąć guzik tak się właśnie składa, zwija i bęc. Myślałem, że to proste, ale człowiek nie wie, dopóki nie spróbuje.
NAJMŁODSZA chcąc pozostać w temacie upada, całkiem profesjonalnie, i czeka żeby ją podnieść. STARSZY nawet tego nie zauważa.
- No i to bieganie! Biegnę i popycham powietrze. Tak je popycham, że robię wiatr! To tak jakbym popychał niewidoczną ścianę. A Ty żałuj, że nie zdjąłeś butów. Teraz to masz pewnie całkiem płaski tyłek od tego siedzenia. Dobrze chociaż, że na mnie patrzyłeś, rzeczywiście nieźle mi szło.
Nie przypominam STARSZEMU, że to miały być obciachowo-beznadziejne warsztaty i że to był mój beznadziejnie głupi pomysł. 

Po przerwie siadamy na widowni, tym razem wszyscy. MŁODSZY obejrzy drugi spektakl, my musimy się odnaleźć w nowej roli. 
"Somwhere over the rainbow, way up high..."  
- Mamusiu, znam tę piosenkę.- NAJMŁODSZA szepcze mi do ucha. 
A ktoś się nie zna? Nawet jeśli nie słyszał o czarodziejskiej, szmaragdowej krainie Oz, nawet jeśli nie zna Dorotki, Stracha na wróble, Blaszanego Drwala i Tchórzliwgo Lwa i nie uśmiecha się na widok czerwonych butów... Nawet jeśli..., to na pewno kiedyś choć przez chwilę każdy marzył, by latać, by przekroczyć granicę możliwego.

 W spektaklu ruch aktorek przywołuje na myśl działanie kół zębatych, dźwigni i wirówek. Dałoby się, gdyby się wzory pamiętało, co nieco powyliczać. Jest ruch, kierunek, prędkość, siła odśrodkowa, grawitacja, tarcie. Jest i muzyka, a więc i wysokość dźwięku, fale dźwiękowe, ???!!!, ratuuuunkuuuu... 
Na scenę sypią się białe piłki (niezastąpiona pomoc dydaktyczna), odbijają od siebie, podskakują. 
Taniec współczesny i fizyka- równie abstrakcyjne i skomplikowane dla przeciętnego zjadacza żelków, wzajemnie się tłumaczą, interpretują i dopowiadają. Nie taki ten taniec abstrakcyjny, nie taka ta fizyka skomplikowana. I odwrotnie! 
Ale gdy tak na scenie wirują tancerki, piłki, czerwone punkciki, a "muzyk kosmita i światłoludek" (STARSZEMU bardzo spodobali się Ci mistrzowie drugiego planu, tworzący na żywo efekty świetlne i dźwiękowe) doprawiali wszystko to nutką szaleństwa i magicznym blaskiem to moglibyśmy przysiąc...
Widziałam płatki śniegu, a NAJMŁODSZA gwiazdy. MŁODSZY upiera się, że widział jak aktorki latały, a STARSZY tego nie wyklucza, bo w końcu sam podczas warsztatów "nie czuł grawitacji, gdy udawał wiatr". I wciąż te natrętne nuty układające się w  "somwhere over the rainbow"... POLECIAŁY! Moglibyśmy przysiąc. Udało im się pokonać grawitację i poleciały. W końcu to teatr..., a my się na prawach rządzących teatrem coś nie coś znamy.

STARSZEMU wróżono podczas warsztatów karierę fizyka i też od tego czasu ćwiczy stanie na głowie i walczy z grawitacją. 
MŁODSZY po spektaklu jako pierwszy zdjął buty i wbiegł na scenę. Do teraz nie wiadomo, czy chciał potańczyć, czy... No tak. Nie czarujmy się. Jego też wciagnęły ćwiczenia fizyczne: podrzucanie piłek, poruszanie ich podmuchami powietrza i dziki bieg wokół sceny. ("A thank you chociaż czujes jak powietrze popychasz?!")
A NAJMŁODSZA... zważyła sobie głowę i pomiar jest całkiem obiecujący. 

PO LINKACH DO KŁĘBKA:


1 komentarz: