Wbiegliśmy...
I tak ja biegać uwielbiam, tak wbiegać nie bardzo. I tak ja wbiegać nie lubię, tak ostatnio wbiegam, ciągle gdzieś wbiegam- do sklepu po mleko i pęczek rzodkiewek, do przedszkola, na zebranie, do lekarza po receptę. Wbiegam, nie wpadam, bo trzeba mieć klasę, trzeba trzymać pion, równowagę, chociaż tyle...
Wbiegliśmy...
W sobotę wbiegliśmy do samochodu, do szkoły wbiegliśmy (w sobotę! o zgrozo!) i wybiegliśmy, trochę już z przyzwyczajenia, a tu nagle przed szkołą na chodniku leży godzinka. Ja bym jej pewnie nie zobaczyła. Potknęłabym się może, wbiegła do samochodu, by po chwili wbiec do sklepu, ale NAJMŁODSZA godzinkę znalazła, podniosła:
- Co będziemy teraz robić?
STARSZY miał w szkole próbę, my mieliśmy godzinkę, z którą trzeba było coś zrobić.
- Może zakupy?
- Nieeeeeee! Chcemy coś nie nudnego!- NAJMŁODSZA, szczęśliwy znalazca godzinki, stawiała warunki.
Wbiegliśmy... Z parkingu do windy, i jeszcze kawałek prosto i znów windą. Mieliśmy tego dnia wyjątkowe szczęście. Znaleźliśmy godzinkę, spotkaliśmy zaprzyjaźnionego strażnika czarodziejskiej furtki, który pozwolił nam wbiec do zaczarowanego świata.
Compagnia TPO
Malowany ogród + interaktywne warsztaty dla dzieci
20.04.2013 / Studio Słodownia +3
Wbiegliśmy..., ale na palcach. Szeptem wbiegliśmy, bo wokół mrok, tajemnica, magia...
A MŁODSZY i NAJMŁODSZA rozsiedli się obok mnie. Spojrzałam, czy nie zadyszani, rozwiani, zmęczeni, ale... oni siedzą spokojnie, jakby nigdy nic, jakby nie wbiegali od rana, nie pędzili, nie spieszyli się. Ja musiała jeszcze napisać do STARSZEGO, że będziemy, że gdyby coś to niech czeka. Wyłączyłam telefon. Wyłączałam po kolei pędzące myśli.
I już bez pośpiechu, spacerowym krokiem weszliśmy do malowanego ogrodu. Staliśmy nieśmiało na skraju, rozglądaliśmy się, MŁODSZY i NAJMŁODSZA czekali niecierpliwie, aż malowana dłoń zaprosi ich do zabawy w samym środku ogrodu.
- I padał deszcz trochę, takie plamy jak kałuże się robiły, a potem wyszły ślimaki, bo ślimaki lubią takie mokre plamy, ale nie lubią kałuż, bo nie mają kaloszy.
- Jednego kalosza! Ślimak potrzebuje tylko jednego kalosza!
- A co robi z drugim?
- Na pewno mu się gubi, gdy ciągle się spieszy... Jak mamie telefon i klucze.
- Ślimaki się nie spieszy, bo jest baaaaaardzo wolny, jak..., jak... ślimak!
- I dlatego się spieszy, bo jest wolny. Gdyby był szybki to by był pun..., punt..., wtedy kiedy trzeba! Ale to nie był ślimak tylko ośmiornica pozwijana.
- A dlaczego pozwijana?
- NAJMŁODSZA, ja jestem starszy, ale wszystkiego to jeszcze nie wiem...
Kolory, plamy, rycby, kwiaty, tańczące pędzle, trawa, niebo, woda...
Pięknie było. Magicznie było. Spokojnie. I nikt się nie spieszył...
- Odpoczęłam...
- A pupa Cię nie boli od siedzenia?
- Nie. Tego mi było trzeba. Posiedzieć w ogrodzie, pomarzyć, nie myśleć, nie spieszyć się, nie wbiegać...
- Bo Ty nie skakałaś po plamach i kwiatach, to Ci się nudziło...
- Ale mi się nie nudziło... Musimy się pośpieszyć, bo STARSZY czeka. Widzicie, znowu będziemy biegać i wbiegać...
- To fajnie! A możemy skakać?!
MŁODSZY i NAJMŁODSZA skakali, jedno po białych płytkach, drugie- po czarnych. W samochodzie dyskutowali o chmurze, z której będzie deszcz, o chmurze, której nie widać, bo schowała się w kominie, albo w koszu na śmieci, i się czai. W szkole wbiegali po schodach na wyścigi.
- Już jesteśmy. Długo czekasz?
- Ja nie czekam, bawimy się w chowanego na korytarzu. Luuuuuuzik.- STARSZY chyba też był przed chwilą w ogrodzie, taki wyluzowany.
A ja? Kiedy to się stało? Kiedy przestałam biegać, skakać i ścigać się, a zaczęłam spieszyć, wbiegać... Myślałam, że mam w sobie więcej z dziecka... i lepszą kondycję.
Wieczorem obiecałam sobie wrócić jeszcze na chwilę do malowanego ogrodu. Przecież ze mnie nie taki znowu dorosły, a nawet jeśli to..., to tego ogrodu potrzebuję jak nikt inny. Przespacerowałam się alejkami, znalazłam fontannę, przeszłam po galerii sztuki kurdyjskiej, posłuchałam orientalnej muzyki leżąc w trawie, wśród maków, zajrzałam w kąt ogrodu, gdzie artyści trzymają pędzle, baletki, pomysły i inspiracje...
Oto mój plan zwiedzania malowanego ogrodu, nawet po godzinach, gdy czarodziejska furtka zamknięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz