- Nie wiem. Ukłucie na pewno poczujesz. To nie będzie przyjemne.
- Dlaczego nas straszysz?- STARSZY zgubił gdzieś swoją pewność siebie i patrzył na mnie z wyrzutem.
- Nie straszę Was, ale nie chcę też Was okłamywać. Na pocieszenie proponuję lody, buziaka, przytulasa, ale nie kłamstwo.
- Ja się boję i nie chcę tam iść.- NAJMŁODSZA z ustami w podkówkę ciągnie mnie do tyłu.
- No widzisz, przestraszyłaś ją... i nas też.- STARSZY przytula MŁODSZEGO, a może przytula się do MŁODSZEGO.
- Szczepienia, zastrzyki to nic miłego. Trzeba zacisnąć pięści i za chwilę będziecie to mieli za sobą.
- Bardzo będzie bolało?
- Specjalnie Was przywiozłam do najlepszej, najbardziej bezbolesnej, super delikatnej pani od zastrzyków.
STARSZY nie płakał, pewnie mu już nie wypada. MŁODSZY dzielnie usiadł, ale przez dziurkę po nakłuciu cała odwaga z niego uciekła i przed drugim zastrzykiem stchórzył. Koniec końców z czerwonymi oczami i nosem, z dwoma plastrami na ramionach wyszedł o własnych siłach z gabinetu. NAJMŁODSZA wchodziła ostatnia, widziała i słyszała wszystko, płakała na 5 minut przed i jeszcze 5 minut po...
Jeszcze długo w samochodzie toczyła się rozmowa o wirusach, bakteriach, zastrzykach, przeciwciałach itd. (twórcom serii "Było sobie życie" dziękuję i kłaniam się w pas)
- To teraz jesteśmy silni i niezniszczalni!
- Mnie boli ręka.
- Co tam ręką, skoro teraz możesz wygrać z chorobami!
- A kiedy ta choroba przyjdzie, bo mnie boli ręka i...
- Mamo, kiedy choroba przyjdzie, żeby z nią wygrać?!
- Tego nigdy nie wiadomo. Możecie tego nawet nie zauważyć. Może dwa kichnięcia i jedno prychnięcie to będzie znak toczącej się bitwy z choróbskiem, a może choroba nigdy do Was nie przyjdzie...
- Ale nie będzie bolało?
- A jak nie przyjdzie to po co się szczepiliśmy?
- Boleć nie będzie, albo duuuuuużo, duuuuuuużo mniej. A szczepiliśmy się tak na wszelki wypadek, nigdy nie wiadomo kiedy Wam się to przyda.
Minęło kilkanaście godzin... Dzieciaki nie zdobyły jeszcze odporności na świnki, odry czy inne paskudniaki, ale...
- Jesteś smutna. I tato jest bardzo smutny, ale przecież dziadek nie jest smutny. Je teraz lody. Jakie dziadek lubi lody?
- A czy dziadka bolało? Czy śmierć boli?
- Ale ja u niego byłem i chyba niczego dziadek nie zapomniał i... nie przyjdzie do mnie jako duch, jak do Esbena, prawda?
- Nie przyjdzie. Je lody. I nic go nie boli.
- Dobrze, że do niego pojechaliśmy i zdążyliśmy się pożegnać.
- Tylko będzie go trzeba odprowadzić na grób...
Płakałam tylko ja. Oni mówili, dużo. Nie przekrzykiwali się, nie kłócili, ale nie mogło być cicho. Posyłaliśmy przytulasy i buziaki tacie, który był teraz tam, gdzie już nie było dziadka, bo "on już nie ma taty, ale ma dzieci, a my jesteśmy dzieci i mamy tatę".
- Dziwnie trochę... Czekamy na narodziny KROPKI, a umiera dziadek... Jakby zwolnił KROPCE miejsce. Tak sobie pomyślałem, to znaczy... Nie chciałem powiedzieć, że...
- Jestem pewna, że na świecie znalazłoby się dość miejsca i dla dziadka i dla KROPKI, ale... Tak to właśnie jest, synku, tak to się plecie, toczy...
- A dziadek wierzył w Pangóra? Też miał takie fioletowe plamki na rękach i...
Jestem sama w pustym domu... Tato bez taty biega teraz po innym, trochę pustym mieście, by pustkę tę sformalizować, udokumentować, przypieczętować urzędową pieczęcią. Dzieciaki w szkole, w przedszkolu... Wyciągam z półek szczepionki, może wieczorem będzie potrzebna dawka przypominająca? Przewracam kartki, podczytuję, łykam łzy... Jest Esben i jego dziadek, Panjan, pan Muffin, gęś... Znamy te książki prawie na pamięć, jesteśmy zaszczepieni. I może rzeczywiście boli teraz dużo mniej i radzić sobie łatwiej... Na pewno łatwiej mówić, gdy słowa takie jak "śmierć", "choroba", "grób", "odchodzenie" są przez nas oswojone, znajome, choć do niedawna tylko z książek...
A popołudniu pójdziemy na lody... Jakie dziadek lubi lody?
"Gęś, śmierć i tulipan" Wolf Erlbruch
"Esben i duch dziadka" Kim Fupz Aakeson, Eva Eriksson
"Żegnaj, panie Muffinie!" Ulf Nilsson, Anna-Clara Tidholm
"Kiedy kiedyś czyli Kasia, Panjan i Pangóra" Jarosław Mikołajewski, Dorota Łoskot- Cichocka
Twój dziadek nie wiem jakie lubi, wiem tyle, że mój lubi owocowe :) Dzielne masz te dzieciaki i mądre bardzo :) Pozdrawiam i zdrowia dla Wszystkich Żelkożerców a dla KROPKI największe :)
OdpowiedzUsuńAlex :)
Zjedliśmy na wszelki wypadek lody w kilku różnych smakach, owocowe też (bardzo możliwe, że wszyscy dziadkowie uwielbiają owocowe lody) :) KROPKA ma się dobrze, dziękujemy, pozdrawiamy!
UsuńKtoś powiedział, że dziadków mamy krótko, rodziców bardzo długo, a dzieci do końca życia. Bywa, że los zmienia kolejność, długość, burzy ustalony porządek... Jednak krótko jest zawsze za krótko, a bardzo długo bywa zwykle za krótko. A do końca życia? Czyjego? Zawsze za wcześnie, zawsze nie w porę... c-n-c
OdpowiedzUsuńDzięki za ten kawałek.
OdpowiedzUsuńMam gdzieś takie książki, ale trzymam... Zapomniałam o szczepieniu. Dzięki.
Szczepmy się, szczepmy...
OdpowiedzUsuń