BYWAMY: "NUSIA I WILKI"
- Ale ja będę siedzieć obok Ciebie, bo się będę bała wilków.
NAJMŁODSZA chwyta mnie za rękę. MŁODSZY łapie za drugą:
- A ja z drugiej strony. Ja się wilków nie boję, ale nigdy nic nie wiadomo. Może niektórych wilków się boję...
Fot. Opolski Teatr Lalki i Aktora |
"NUSIA I WILKI"
(Opolski Teatr Lalki i Aktora)
reżyseria: Robert Jarosz
scenografia: Marika Wojciechowska
muzyka: Wojciech Morawski
- A to na pewno będzie o Nusi? Może się pomyliłaś, mamo?
Wchodzimy na widownię. Na gitarze brzdąka rogacz w białych kaloszach. (Rogacz będzie tak brzdąkał i czarował dźwięki na żywo przez cały spektakl!) Na scenie stoi domek, a za nim pagórek z kraterami, ściany z krat.
- To trochę wygląda jak dziwna planeta...
- Tylko Małego Księcia brak.- STARSZY w dziwnej scenografii rozpoznaje planetę Małego Księcia.
- Ale jest łoś z gitarą. Mamo, czy to jest łoś "brat łoś"?- MŁODSZY szuka elementów "nusiowego" świata.
- To jest raczej jeleń.- I znów STARSZY, który niby taki duży i oczytany, i łosie od jelenia odróżnia, ale dziś nie mógł się doczekać spektaklu.
- Jelenia nie było w "nusiach". Ty się w ogóle na "nusiach" nie znasz i musisz mnie słuchać, bo wiem lepiej.
"Nusie" czasem się boją, ale nie zawsze. Bardziej boją się błotnistego strumyka i psa niż wilków w ciemnym lesie. "Nusie" czasem są smutne i chowają się tam, gdzie zwierzątka czekają, by "smutasa rozchmurzyć". "Nusie" czasem nie lubią jak inni i wolą całkiem inaczej. "Nusie" chciałyby czasem mieć rodzeństwo, albo mają dość braci łosi.
Kręcimy się na krzesełkach, rozglądamy dookoła, upewniamy, że gdyby coś, gdyby jakiś wilk, to ma się kto do kogo przytulić. Zaczyna się...
Przedszkolny plac zabaw, mały domek i maszyna do zabawy. Popychańce, wywijańce, skoki. Ubaw po pachy, aż buty spadają. Nusia i trzech jej przedszkolnych kolegów, i jeszcze cztery lalki, bo każdy z dziecięcych bohaterów ma swojego lalkowego odpowiednika.
STARSZY po spektaklu tłumaczył:
- Te lalki, to trochę były jak kaskaderzy w filmach. Wiadomo mamo, że aktor nie może skoczyć na motocyklu z dachu wieżowca i robi to za niego kaskader.
Nie wiem, jak to jest z wieżowcami, ale z domku na placu zabaw wprost do maszyny do zabaw wskakują lalki, przez błotnisty rów przeskakują lalki, bo "gdyby ten grubas zjechał na linie to by się wszystko zawaliło" (to już MŁODSZY). Ale jak to często u nas bywa, jest i inna wersja:
- Mamo, bo chłopaki mieli lalki-chłopaków, a Nusia lalkę-dziewczynkę. I oni się bawili z lalkami, ale tylko Nusia umiała im założyć buty.
Lalki, trzymane przez aktorów, rzeczywiście traktowane są jak dziecięce przytulanki: raz z wielką uwagą i delikatnością (zakładanie butów, gdzie ważnym jest, który lewy, a który prawy), innym razem z dziecięcą beztroską (wrzucane do maszyny do zabawy, trzymane za głowę, rzucane w kąt).
Nusia teatralna nosi okulary. Dziwne, że żadne z dzieci nie zaprotestowało, nie zwróciło na to uwagi, a przecież książkowa Nusia okularnicą nie była. Może to Pija Lindenbaum zapomniała Nusi domalować okulary...? Nusia się boi, Nusia jest ostrożna, Nusia przewiduje niebezpieczeństwo.
Nusia gubi się i zostaje sama w lesie. Nie całkiem sama, są przecież wilki.
- Zostawcie Nusię, kto straszy dziewczynkę, która się zgubiła!- krzyczy z widowni bardzo odważny widz.
Jednak większość dzieci chowa się w ramionach mam i tatusiów, wdrapuje na ich kolana. Okazuje się, że to akurat te "niektóre wilki", których i MŁODSZY się boi.
A Nusia? Nusia czasem się boi, a czasem jest bardzo odważna. Wszystkie "nusie" czasem się boją, a czasem są bardzo odważne. W świecie, gdzie za kompanów Nusia ma zwierzęta, a który to świat chowa się w szafie, za granicami hotelowej plaży, a nawet w lesie wszystko jest trochę inaczej. To jest świat, gdzie nic złego nie może się zdarzyć, gdzie wszystkie historie dobrze się kończą, gdzie można próbować, bo się uda, gdzie można rzucić, bo się złapie, gdzie można skoczyć, bo spadniesz na cztery łapy, gdzie jesteś bohaterem, gdzie innym możesz pomóc się nie bać i zejść z wysokiego drzewa.
I tak Nusia uczy wilki rymowanki "gąski, gąski do domu" i próbuje się z nimi bawić, a że gąskami są wilki, a wilkiem Nusia, to przecież nikogo nie dziwi. Nusia gotuje wilkom zupę, śpiewa bardzo smutną kołysankę. Nusia wyciąga szyszkę z wilczej paszczy, pomaga wilkom zejść z drzew.
A rano Nusia wraca do przedszkola...
Pija Lindenbaum, autorka książek o Nusi, opowiedziała na wieczornych spotkaniu o swojej córce, która też bała się wejść na dach domku na przedszkolnym placu zabaw. Któregoś dnia Pija wraz ze swoją córką zjawiły się w przedszkolu dużo wcześniej niż inne dzieci. Ćwiczyły cały ranek wchodzenie na dach... Udało się!
Nusia ćwiczyła w lesie z wilkami. Jej też się udało.
A kilka dni później NAJMŁODSZA...
- Mamo, ale ja się boję. Nie zjadę. Za wysoko.
- Spróbuj, spróbuj za rękę z MŁODSZYM.
- Nie dam rady. Za wysoko. Boję się.
- Może Ci się uda? Spróbuj.
- Nie dam rady. Wysoko. Boję się.
- To musisz spróbować zejść.
- Za wysoko.
- Czekam tu na Ciebie.
I NAJMŁODSZA powoli schodzi, pod prąd, mijając roześmiane dzieciaki, które wbiegają po sznurkowej drabince, by jak najszybciej znaleźć się na samym szczycie dmuchanej zjeżdżalni i znów pędzić w dół. NAJMŁODSZA powoli stawia stopy, jest coraz niżej i bliżej.
- Następnym razem spróbuję, bo wtedy będę trochę starsza.
"Łkała, ale nie płakała... "
- Ale te wilki były straszne! A Nusia się nie bała, a na wszelki wypadek miała kulkową klatkę,w której mogła się schować.
- Chciałbym tak grać. Widziałeś, jak jeleń kombinował na tej gitarze. Ja nie miałem zielonego pojęcia, że tak można! A na skrzypcach by się dało? Na elektrycznych skrzypcach! Muszę mieć elektryczne skrzypce!
- A mi zrobisz takie linki do "zjeżdżania" różnych rzeczy?
- A co to znaczy "łkała, łkała"?
- I mógłbym wtedy też taką muzykę tworzyć do spektakli. Mógłbym, prawda?
- A ja bym wtedy przypinał i "zjeżdżał" różne rzeczy. Może nawet mojego królika?
- Czyli tak prawie, prawie? Ale z łezkami czy bez?
- Mamo, słuchasz mnie? Kupisz mi elektryczne skrzypce?
- I linkę kupisz?
- Z łezkami, mamo?
Powiem tylko, że zazdroszczę takiego spektaklu!
OdpowiedzUsuńMy ostatnio czytałyśmy o Nusi, która się chowa i bardzo nam się opiekunka Puma spodobała:)
Nam tak baaaaaardzo, że przez tydzień NAJMŁODSZA chodziła z rękoma w "tatuażach" zrobionych pisakami. ;) A spektakl upolujcie KONIECZNIE!!!
OdpowiedzUsuń